– Zapadła chwila milczenia. Komandor patrzyła na obraz w hologoglach. Patrzyła jak statki którym udało się wystartować z pokładów Feniksa, lecą w stronę innych okrętów eskadry. Inne zaś krążą w wśród resztek, zbierając kapsuły ratunkowe. Dużo jeszcze kapsuł unosiło się w przestrzeni czekając na ratunek. Ile jej ludzi zginęło podczas tej tragedii? Ile jeszcze zginie? Do jej oczu zaczęły napływać łzy. To byli jej ludzie. Jej zaufana i sprawdzona załoga. Nie potrafiła już się wstrzymać patrząc w czasie rzeczywistym na dramaty jej podwładnych i łzy szerokim strumieniem popłynęły jej po policzkach.
– Tak bezsensowna śmierć, a gdzie chwalebna walka? Gdzie potężna bitwa? Gdzie odejście w chwale? – powtarzała w myślach.
– Pani Komandor. – wytrąciła ją z zamyślenia sierżant Yen. – Nie udało nam się nawiązać połączenia z Feniksem, ale nawiązaliśmy kontakt z Syreną, jest najbliżej Feniksa.
Kiciakamyk odchrząknęła kilka razy aby głos się jej nie łamał, obtarła łzy i wzięła kilka głębszych oddechów dla uspokojenia, zanim zapytała.
– Dobrze. Kto tam jest kapitanem?
– Kapitan Arkadikos. – Odpowiedziała Yen.
– Połącz mnie z nim i daj na gogle. – Obraz w hologoglach znów lekko zafalował i po chwili pojawił się w nich na oko trzydziestoletni, zadbany mężczyzna o miłej dla oka aparycji.
– Dzień dobry Pani Komandor. – zasalutował rozmówca. – Mówi Kapitan Arkadikos, w czym mogę pomóc?
– Kapitanie, jest Pan najbliżej Feniksa z tego co wiem, ma Pan może z nim łączność?
– Niestety nie, Pani Komandor. Cały czas staramy się nawiązać połączenie, ale mają chyba uszkodzony system łączności. Nie otrzymujemy od Feniksa żadnych sygnałów. Za to statki którym udało się odlecieć z macierzystego okrętu zaraz po zdarzeniu, mają sprawność komunikacji. A przynajmniej ich część. Piloci tych jednostek dostali polecenie zebrania, jeśli to możliwe, jak największej ilości kapsuł.
– Czy ktoś z tych ludzi mówił co się stało?
– Nie, przynajmniej nikt z nich nie raportował do mnie. Za niecałe trzydzieści minut sami znajdziemy się w zasięgu podejmowania kapsuł ratunkowych. Wydałem już stosowne polecenia załodze. Dodatkowo wraz z Gryfem, Panterą i Orłem podejmiemy próbę przechwycenia Feniksa i odciągnięcia go z pola działania grawitacyjnego czerwonego karła. Co prawda plan ten nie został zatwierdzony jeszcze przez admiralicję, ani przez sztab, ale nadzwyczajne sytuacje wymagają szybkiego działania i w razie braku jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony sztabu, chroni nas protokół. A dokładniej rozdział 314 paragraf…
– Kapitanie Arkadikos! Nie jest Pan w akademii! I to nie są symulacje! – Przerwała mu ostro Komandor.
– Analizowaliście nagrania waszej SI? Co wykazują? Co się stało? Zostaliśmy zaatakowani? Muszę wiedzieć co z moim okrętem.
– Tak, przeanalizowaliśmy. Nic nie wskazuje, że był to atak. Nie było żadnego pocisku, rakiety, czy choćby asteroidy, które mogłyby wyrządzić takie uszkodzenia. Nasza SI twierdzi, że doszło do eksplozji reaktorów. Co najmniej dwóch z czterech, sądząc po sile eksplozji nuklearnej.
– Ale to przecież niemożliwe! Przecież nasze reaktory nawet po utracie chłodzenia i rozszczelnieniu powłoki rdzenia nie eksplodują! – Wykrzyczała Kiciakamyk.
– Tak. Ma Pani absolutną rację. Wszelkie badania, lata doświadczeń i nawet lata eksploatacji tych rdzeni dają niepodważalne dowody. A przynajmniej nigdzie nie jest wspomniane o podobnym przypadku jak ich eksplozja. Porównaliśmy trzydzieści analiz z sześciu niezależnych SI, z sześciu okrętów. Wszystkie podały taką samą odpowiedź. Czyli jednak tak się stało. – Dokończył cicho Arkadikos. – Tu musiał zostać użyty jakiś pierwiastek nadreakcyjny, coś czego nie znamy. Albo znany, tylko nie nam. – Mówił już prawie szeptem. – Usłyszawszy ostatnie zdania Kapitana Arkadikosa, Komandor od razu pomyślała o przysłanych szpiegach, przeklinając ich w duchu.
– Jakie są szanse na ewakuację personelu z Feniksa? – zapytała Komandor zmieniając temat.
– Zważywszy na to, że ochronne pole magnetyczne na Feniksie nie działa, i że tylko mostek oraz kilka podstawowych sekcji okrętu ma możliwość włączenia niezależnego własnego pola, to może się okazać że za dużo osób nadających się do ewakuacji nie będzie. – Pod Kiciakamyk ugięły się nogi. Podczas rozmowy z Arkadikosem chodziła po krótkim pokładzie w tą i z powrotem. Teraz musiała usiąść przytłoczona wiadomością. To oznaczało że nawet ci, którym udało się odlecieć mogą być mocno napromieniowani i już martwi. A ci co przeżyją na długo trafią do medycznych laboratoriów odnowy tkanek. Komunikator wsunięty w ucho Komandor dał znać że nadeszła wiadomość.
– Nie ułatwia nam też słońce z wyrzutami neutrin. – Kontynuował. – No i czas. Złapanie Feniksa na cumy i ustabilizowanie go może zając trochę czasu. Wysłanie ekip ratunkowych i przeczesywanie wszystkich sekcji także. Dolecimy jako pierwsi więc będziemy starali ustawić się tak, aby zaraz po złapaniu cum zacząć hamować jego rotację, by ułatwić zadanie innym okrętom. Moi analitycy już pracują nad tym. Dużym problemem jest promieniowanie. Kombinezony porządnie ekranowane mają tylko oddziały desantowe, które już czekają w gotowości, ale nie mamy nadmiaru zapasowych aby ubierać w nie poszkodowanych. Mamy kilkanaście medycznych komór mobilnych, ale te nie są ekranowane, więc odpadają. Pod tym względem lepiej są zaopatrzone Gryf i Pantera…
– Dobrze Kapitanie, te kwestie zostawię na Pańskich barkach. Proszę mi powiedzieć jaka jest możliwość abym dostała się na MÓJ okręt. – wtrąciła się Kiciakamyk.
– Pani Komandor. Szczerze odradzam takie rozwiązanie. Zbyt duże ryzyko. – oponował Arkadikos.
– Oczywiście zapraszam na Syrenę, a wręcz nalegam. Będzie to dla nas zaszczyt, jeśli Pani Komandor przejmie dowodzenie nad akcją z pokładu Syreny.
– Dziękuję za zaproszenie. Oczywiście będę je miała na uwadze. Dziękuję za poświęcony czas Kapitanie. Bez odbioru. – Przez chwilę widziała jak Arkadikos przybrał kodeksową postawę, i zniknął. Sięgnęła do ucha i dotknęła komunikator by odsłuchać wiadomość. – Wiadomość tekstowa. Trzystopniowe kodowanie – Zabrzmiał w jej uchu głos komunikatora, co mocno ją zdziwiło. Od wielu lat nikt nie fatygował się aby pisać wiadomości. I jeszcze trzystopniowe kodowanie? Ktoś bardzo nie chciał, aby wiadomość nie została odczytana przez nikogo innego. Wyjęła komunikator z ucha i położyła go na dłoni. Dotknęła palcem lekkiego wgłębienia w komunikatorze gdzie znajdował się mały czytnik linii papilarnych. Po potwierdzeniu pierwszego dostępu czytnik mikro igłą pobrał krew z nadal przylegającego doń palca. Po uzyskaniu drugiego dostępu oderwała palec od komunikatora i lekko roztarła opuszek. Teraz komunikator wyświetlił małą klawiaturę na jej nadgarstku aby wpisała swój osobisty numer urzędowy. Po uzyskaniu trzeciego dostępu, zamiast klawiatury pokazał się napis. „Nadawca nieznany. Wyświetlić wiadomość?” I na samym dole „TAK” „NIE”. Dotknęła „TAK”. Po chwili ukazała się treść wiadomości.
„Sztab oskarża Cię o sabotaż i zdradę. Dowódcy okrętów zaraz dostaną nakaz Twojego aresztowania. Nie wracaj na Feniksa ani na żaden statek należący do floty. Zostań na stacji sojuszników. Przyleci ktoś po Ciebie.”
Nie było żadnego podpisu. Po paru sekundach od przeczytania wiadomość znikła.
– Otwórz wiadomość tekstową. – powiedziała do komunikatora. Nie wierzyła że to wszystko się dzieje. Chciała przeczytać jeszcze raz tajemniczą wiadomość.
– Brak wiadomości tekstowych. – usłyszała głos komunikatora.
– Kurwa! – Schowała twarz w dłoniach i zastygła w bezruchu na kilka minut.
– Sierżancie Yen. Wracamy po Kapitana Giebeha.
Autor: Argendor