Wózek z przyborami do sprzątania terkotał jadąc po korytarzu. Pchała go z zaciętą miną niska blondynka. Dojeżdżając do pokoju z tabliczką “Redakcja Globalnej Zawieruchy”, odwróciła się i rozmachem otworzyła drzwi. Odbiły się od odbojnika w ścianie i zaczęły wracać z powrotem do swojej poprzedniej pozycji. Blondynka w ostatniej chwili powstrzymała się, żeby ich jeszcze raz nie kopnąć, bo przecież i tak musiałaby potem posprzątać. Zatrzymała je ręką i wciągnęła za sobą wózek, pozwalając drzwiom zamknąć się z nim.
W redakcji panowała głucha cisza, przerywana jedynie odgłosami szurającej po podłodze miotły, którą dzielnie walczyła Beatka. Domin, sam po kąpieli, siedział ze ścierką i już od godziny pucował swój monitor, jakby tylko tam była ścierka potrzebna. Plujący Kraken nie oszczędził niczego i nawet okna się nie uchowały. AA wyzbierał wszystkie kolorowe ptasie piórka i udekorował nimi każde wolne miejsce na tablicy korkowej. Porobił też bukieciki z piór zapełniając wszystkie dostępne filiżanki. Starannie omijał te, które utonęły w wyziewach Krakena. Lucky Luciano dostał wezwanie od administracji, aby posprzątać poddasze, więc nie widziano go już od tygodnia. Argendor z Thomasinho zabunkrowali się pod biurkiem, wykazując duży refleks w ucieczce przed przerośniętą ośmiornicą. Teraz walczyli tam z porządkami, nie posuwając się ani centymetr dalej przez kolejne minuty. Za to co jakiś czas było słychać szepty i jakieś siorbanie. Kicia wyciągnęła ścierki z płynem i zaczęła metodycznie czyścić wszystkie meble. Po chwili dołączyła do niej Beatka zmieniając oręż z miotły na mopa. Panowie dalej zajęci byli “czyszczeniem” rejonów swoich biurek. AA zaczął nawet robić pióropusz swojemu laptopowi. Spod stolika Argendora dochodziły stłumione chichoty. Domin przesunął ścierkę na krawędź biurka i starał się nią poruszać za każdym razem, gdy któraś z dziewczyn spoglądała w jego stronę. Po jakichś 15 minutach biuro było w zasadzie ogarnięte. Kicia rozejrzała się dookoła i spojrzała na zegarek. Porozumiewawczo mrugnęła do Beatki i powiedziała od niechcenia, chowając przy tym przybory do wózka
– Słyszałam, że właśnie ogłosili promocję na pączki w Kawiarni Globalnej.
Panowie chóralnie podnieśli się z zajmowanych miejsc i przekrzykując jeden przez drugiego wybiegli z biura, obiecując, że coś załatwią i dla wszystkich.
Panie zostając same z szerokimi uśmiechami zamknęły pospiesznie drzwi na klucz. Żaden z kolegów nie spojrzał ani na zegarek, ani na pogodę panującą na zewnątrz. Cóż, przyjdzie im spędzić kolejną godzinę do otwarcia kawiarenki w deszczu. Beatka sięgnęła do kieszeni po klucz do szafki swojego biurka i wyjęła z niego małą paczuszkę, w której znajdowały się przepyszne rogaliki. Kicia podeszła do swojego i wydobyła kubeczki na kawę. Po chwili w biurze rozniósł się aromat świeżo parzonej kawy i ciasta. Dziewczyny usiadły naprzeciw siebie i plotkując delektowały się łakociami. Beatka zajrzała pod biurko Argendora i ze śmiechem wyciągnęła jeszcze w połowie pełny balonik wina. Kicia podchwyciła pomysł i przejrzała wszystkie możliwe naczynia, które mogłyby się nadawać do tego trunku. Wymagało to co prawda oczyszczenia z piórek dwóch szklanek, ale trunek okazał się wart zachodu. Atmosfera robiła się coraz weselsza. Dziewczyny zaczęły się nawet wymieniać pomysłami na memy i rysować wspólnie różne obrazki do gazety.
Po jakiejś chwili ktoś szarpnął za klamkę od drzwi. Dało się słyszeć ciche przekleństwo i jakieś szepty. Szepty ustały i rozległo się pukanie. Panie dalej siedziały cicho. Pukanie nasiliło się.
– No nie wygłupiajcie się dziewczyny! – powiedział Domin
– Właśnie, chcieliśmy dla Was załatwić pączki, ale pada i no ten… za wcześnie jest. – odezwał się AA
– Wiemy, że tam jesteście. – krzyknął Thomasinho
Chichot zza zamkniętych drzwi utwierdził ich w tym przekonaniu.
– Moje wino… – jęknął Argendor.
– Czy ktoś tu mówił o winie? – dało się usłyszeć głos Luciano schodzącego z poddasza.
– No wino… Mam… eeeee miałem tam wino! – rozpaczał Argendor.
Autor: kiciakamyk