Zabawa na 102

Szefowie Bad Company zorganizowali konkurs, którego głównym celem była zabawa i integracja graczy, tych dopiero przyjętych, a także pamiętających początki tworzenia gildii. Celem było wyłonienie  dowódcy wszechczasów. Bartys, najukochańszy z szefów, ogłosił na wątku: zamykajmy sektory i bijmy kto chce i kiedy może, bawcie się dobrze!. Och, jak ja uwielbiam go wtedy słuchać. Walka była burzliwa i odbywała się na różnych płaszczyznach. Ale nie traćmy czasu i poznajmy przebieg wydarzeń. 

Naszymi faworytami byli:

– Dexxir. Zazwyczaj to ona udzielała głosu, ale tym razem zrobiła wyjątek i pozwoliła mi powitać wszystkich. 

– Dzielna wojowniczka Xena7, która niestrudzenie wspina się na wyżyny w tabeli rankingowej. Wiedzie prym w naszym stadzie. 

– Kret. Bóg wojny. Nauki pobierał u samego Napoleona. Z nim jeszcze nikt nie wygrał, no, chyba, że sam na to pozwolił. Ale nie roztkliwiajmy się za bardzo. Idźmy dalej. 

– Apolonia 175 Zuchwała. Uważajcie na nią. Ona leci na swych pięknych skrzydłach uwodząc aktywnością i pobudzając do działania najtwardszych stoików. 

– pozostali członkowie gildii, których nicków nie będę wymieniać, bo by mi brakło czasu. Tylu ich jest. Bo oczywiście wszyscy brali udział w zabawie. 

Chcecie usłyszeć pierwsze zadanie w turnieju? Oby tak, bo właśnie wkraczamy do akcji. Zapnijcie pasy i jedziemy. 

Pierwszą kategorią był tor przeszkód komandosa. Ależ to były emocje. Myślałam, że padnę.  Otwarte były wszystkie sektory przylegające do sztabu, dziewicze jeszcze. Zawodnicy mieli za zadanie stoczyć największą liczbę walk i zgarnąć przy tym największą liczbę punktów.  

Frogi widząc ruchy wojsk sprzymierzonych opracował właściwą strategię. Jego żołnierze przeszli przez zaminowane pole oraz przetransportowali wszystkich rannych do szpitali budując przy tym nosze z zebranych na polach materiałów. Zdobyli za to dodatkowe punkty. 

DeLorean stwierdził, że nie jest to kategoria, której pragnął i wobec dużego doświadczenia przeciwników wyciągnął asa z rękawa i postawił na swoim. Hm, to była świetna sprawa. Zabawa się rozkręciła na dobre. Utrudniał życie rywalom używając bomb i stawiając pułapki. No, nieźle. Sam uniknął zagrożenia i wyszedł z tej rozgrywki bez szwanku. 

Zupełnie inna strategię obrał KoGoHuMi. Postawił na kamuflaż i walczył w osłonie nocy. Jego żołnierze dostarczyli ogromną liczbę surowców, tak potrzebnych do właściwego zarządzania wojskiem. Bez braw się nie obyło. 

Piotron Wielki, który wcześniej przygotował sobie planszę z terenem i figurki wojsk, wydawał dyspozycje zza suto zastawionego różnymi smakołykami biurka sztabu wojennego jedną ręką przesuwając żołnierzyki, gdy w drugiej trzymał gotową do zatknięcia flagę. To był jednak niewypał. Raz się pomylił i cała armia utonęła w morzu. Musiał ich zastąpić nową. Patryk044 wykazał się wówczas strategicznym myśleniem podpowiadając dowódcy. Wkrótce też nastąpił niespodziewany zwrot akcji. 

Kolejnym etapem były konkurs wiedzy. Pytania były proste, ale w zawodnikach jeszcze pulsowała krew po starciach na polach chwały. Mimo wszystko próbowali się jednak skupić. 

– W jakiej dyscyplinie sportowej osiągał niezwykłe rezultaty bohater powieści Forrest Gump? – padło pytanie. 

Odpowiedź, że jest to tenis stołowy, nie oznacza ping pong. Co to była za gra! Jeeezu! Wszyscy byli jednomyślni, ale czy odpowiedzieli na pewno dobrze? Oczywiście, że tak. Świetnie, naprawdę świetnie, udało się. Najszybciej na pytania odpowiadała owieczkahasa, za co została nagrodzona owacjami na stojąco. 

I kolejna rozgrywka. Ciekawi jesteście co to było? No, więc słuchajcie. Sieć pajęcza. Ta zabawa polegała na poznaniu mocy graczy. Jedna osoba rzucała nick, a wywołany miał podjąć walkę. Wszyscy patrzyli na mapę jak zwiększa się liczba punktów na zajmowanym sektorze i kiedy zawodnik się zatrzyma, by zmienić wojsko. Wtedy do akcji wkraczał nowy zawodnik. 

– Pamiętajcie, by klikać jak najszybciej – upominał swoją drużynę Edward 138 Szlachetny –  Im szybsze klikanie tym więcej punktów. 

Były siniaki i były straty. To była prawdziwa jatka. Ale w tej kategorii zdobyto największą liczbę punktów. 

Dobrze. Przyszła pora dać odpocząć wycieńczonym palcom.

Żołnierze pokonali wyzwania, takie jak przejście przez zaminowane pole, tor przeszkód komandosa, transport rannych oraz skuteczna sztuka kamuflażu. Nauczyli się przy tym strategii na polach i skoncentrowania się na priorytetach. Sztukę składania broni na czas, przed zamknięciem sektora, opanowali do perfekcji. Wspólna zabawa przyniosła wiele korzyści, nauczyliśmy się rozmawiać ze sobą, śmiać się, przestaliśmy się bać, że popełnimy błędy, bo któż ich nie robi?

Ciekawi jesteście, kto okazał się najmocniejszym ogniwem? Niestety, nie mogę wam zdradzić wszystkiego. Czyje rozkazy wydawane przez generałów i która strategia okazały się najbardziej skuteczne? To pozostaje w tajnych aktach zarządu Bad Company. Sądzę nawet, że w obawie przed ich ujawnieniem sami zapomnieli już o całym konkursie.

Autor: Beatka Szczęśliwa

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *