Home / Opowiadania / Domin / Wygnany – część 1

Wygnany – część 1

Zhan siedział na beczce i z zamyśleniem patrzył przed siebie. W dłoniach ściskał swoją torbę, wypełnioną małymi sakiewkami z różnymi ziołami. To już stało się dla niego rytuałem. Zawsze gdy miał użyć na kimś swojej wiedzy, męczyła go jedna myśl – co, jeśli i tym razem się nie uda? Przed laty, gdy żył jeszcze w swojej rodzinnej wsi, a główny zielarz był nieobecny, został wezwany do ratusza. Syn wodza zachorował na niestrawność. To nie był trudny przypadek, więc Zhan podał mu odpowiednie zioła. Następnego dnia syn wodza nie żył, a wszystkie podejrzenia spadły na Zhana. Szybko wydano na niego wyrok śmierci, jednak udało mu się w porę uciec. Całe szczęście, że Sola go uprzedziła.

Teraz czekał przed domem jednego z handlarzy, którego żona od kilku dni gorączkowała i słabła. Tutejszy medyk się poddał – jak stwierdził, nie było nadziei. Przypadek sprawił, że Zhan usłyszał o tym i postanowił zaoferować swoją pomoc.

„To ty jesteś tym zielarzem?” usłyszał za sobą męski głos.

„Ym… Tak, Zhan, do usług” obrócił się i ukłonił.

„Nekun Nils.” mężczyzna lekko skinął głową. Na jego twarzy malowało się zmęczenie, ale i determinacja. „Zanim cię wpuszczę, zaznaczę ci jedną rzecz. Ona musi przeżyć, rozumiesz?”

„Zrobię co mogę, ale…”

„Nie chcę tego słyszeć. Po prostu postaraj się. Ratuj ją.”

Nekun wszedł do domu, a za nim Zhan. Po chwili obydwoje stali przy łóżku na którym leżała wychudzona kobieta. Włosy kleiły się od potu, twarz miała kompletnie bladą. Oddychała z trudem. „Nie będzie łatwo” pomyślał Zhan.

„Kiedy to się zaczęło?” zwrócił się do Nekuna.

„Jakoś dwa tygodnie. W sensie wtedy zrobiło się aż tak źle. Wcześniej… Żona chodziła lekko nerwowa, była rozkojarzona, mało jadła.”

„Rozumiem… A czy coś ostatnio zmieniło się w waszym życiu?”

„Nie, raczej nie…” Nekun zmarszczył brwi. „Co to ma do rzeczy?”

„Muszę zapytać, wszystko może mieć znaczenie. Przebadam żonę.”

Zhan obejrzał dokładnie kobietę. Od razu nabrał podejrzeń, że coś jest nie tak – sprawa wydała mu się dziwnie znajoma. Syn wodza z jego rodzinnej wioski miał podobne objawy. „Może to ten sam przypadek? Tylko jeśli tak… Co mam zrobić?”

„Zastanawia mnie to zaczerwienienie na dekolcie. Czy żona nosi jakąś biżuterię?”

„Nie, nie nosi…” mężczyzna pokręcił głową, po czym jego wyraz twarzy uległ zauważalnej zmianie. „Tak się zastanawiam… Chociaż może to głupie. Jakoś miesiąc temu Milla zaczęła zakładać naszyjnik.”

Nekun zaczął grzebać w kredensie, aż w końcu wyjął z niego metalowy naszyjnik. Na jego końcu wisiał niewielki medalik z wygrawerowanym czymś w rodzaju pentagramu. „Ja już coś takiego widziałem” Zhan aż zacisnął zęby. Wyjął ze swojej torby kawałek materiału i rozłożył go na dłoni.

„Daj go.”

Nekun cofnął się i spojrzał na niego podejrzliwie.

„Eh… Widziałem kiedyś coś w tym stylu. Wtedy to się nie skończyło dobrze. Poza tym, jeśli moje podejrzenia okażą się słuszne… Na twoim miejscu bym tego nie dotykał gołą skórą.”

Nekun spojrzał na Zhana i na naszyjnik, po czym nerwowo przekazał mu biżuterię.

„Czy masz na myśli to, że może być zatruty?”

„Ta… Muszę to dokładniej zbadać, ale nie wiem, czy mamy na to czas. Szczęście, że nie miała teraz tego na sobie.”

„Czyli możesz jej pomóc?” w oczach mężczyzny błysnęła iskierka nadziei.

Zhan zamyślił się. Podobny symbol widział u syna wodza. Czyżby i on mógł być otruty? A jeśli tak, to jakim cudem akurat Zhan trafia drugi raz, na podobny przypadek? Pokręcił głową i odtrącił wszystkie myśli. Musiał skupić się na uratowaniu Milli. Tylko jak to zrobić, skoro nawet nie zna składu trucizny?

„Dobra, skąd masz ten naszyjnik?”

„Yhm… No dał mi go taki jeden gość. Wyglądał jak jakiś wędrowny mnich. Ale raczej go już nie znajdziemy, to było dawno temu, pewnie wyruszył w dalszą drogę.”

Zhan zmarszczył brwi. „Mnich… Czy kojarzę coś… Nie, nie pora na to.” znów potrząsnął głową i spojrzał na Nekuna. „Pomogę twojej żonie. Przysięgam na żelazo.”

Autor: Domin

Tagi:

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *