Home / Opowiadania / A.A. / Dolina samotnego

Dolina samotnego

Niegdyś nieokiełznane i majestatyczne bestie, siejące terror okolicznych miast i wiosek. A teraz? Zaplątane w polityczne wojny i intrygi możnowładców, pod rządami jakiegoś barona niszczą jego wrogów politycznych. W rękach nie doświadczonych strategów wysyłane na śmierć w wojnach.
Góry już dawna nie były tak spokojne, zwykle przerażające ryki i odgłosy walki dało się słyszeć w dolinie, ale teraz jest cisza. Hiba, młody szerpa z pobliskiej wioski, teraz ma pełne ręce pracy, każdy chce odwiedzić, jeszcze do niedawna niedostępne królestwo. Przejście przez pasmo górskie, wiązało się z olbrzymim zagrożeniem, niebezpieczne ścieżki na krawędzi urwiska, częste lawiny skalne. Do niedawna jeszcze majestatyczne bestie, których krwiożerczość dorównywała tylko ich pięknu. Nie tylko zimno było śmiertelne tutaj, ale także wulkaniczna gorączką, która mogła pojawić znikąd, z rykiem paląc karawany na swojej drodze. Do tej pory unikane jaskinie, stały się główną atrakcją turystyczną. Ścieżki niegdyś dostępne tylko dla śmiałków, żądnych pieniędzy, lub szybkiej śmierci, teraz były wydeptane, przez mieszczan. Każdy chciał zobaczyć to opuszczone królestwo.
-To już ostatnia wycieczka w tym sezonie – powiedział Hiba zakładając futro i podnosząc plecak pełen zapasów. – Wreszcie zasłużony odpoczynek.
Wyszedł przed dom, gdzie czekało już na niego kilku turystów gotowych w podróż. Natychmiast ruszyli w drogę, wycieczka zajmowała kilka dni, pierwszy obóz rozbili u podnóża. Niewielka jaskinia stanowiła doskonałe schronienie, miała kilka zabezpieczonych wejść, więc pomimo lawiny skalnej, nadal dałoby się bezpiecznie wyjść. Drugi obóz był tuż obok wejścia do królestwa pośród szczytów, półka skalna z naturalnym zadaszeniem, dawała sporo ochrony. Turyści siedzieli przy ognisku, opowiadając sobie zasłyszane historie o okrutności żyjących tu niegdyś bestiach, bohaterstwie śmiałków którzy z nimi walczyli i wreszcie ich zniewolili. Opisywali piękno tego miejsca przesiąkniętego terrorem i ponurym klimatem. Hiba siedziała spokojnie oparty o skały i w milczeniu przysłuchiwał się tym opowieściom, znał prawdę. Kiedy jeszcze był młody słyszał ryki, szum wiatru kiedy przelatywały i widział rozciągającą się nad tym miejscem łunę, skąpaną w kłębach dymu. Pamiętał śmiałków, którzy przechodzili przez wioskę i nigdy nie wracali, poszukiwacze sławy, nic tylko osiłki starający się udowodnić swoją siłę. Pamiętał też ją, ubrana w czarną pelerynę z kapturem, ona jako jedyna wróciła, a z jej powrotem ucichły ryki, wiatr się uspokoił i łuna zgasła. Słyszał brednie jakie turyści sobie opowiadali o potężnym wojowniku w złotej zbroi, ze srebrnym mieczem, o wielkiej bitwie którą dało się słyszeć w okolicznych miastach. Nie było żadnej walki, były codzienne ryki i nagle cisza, jakby uległy jej mocy, wdziękom, albo czemu tam innemu.
Następnego poranka, wstali skoro świt, żeby jak najszybciej zobaczyć tą atrakcję. Wejście było niepozorne – wyrwa w ścianie skalnej. Nic nie krzyczało, że wkraczają do miejsca gdzie do niedawna kryło się największe bogactwo królestwa. Bliżej tu było do wejścia do wioski orków, ale w środku to już inna bajka, ściany skalne pokryte roztopionym złotem. Pełno jaskiń z których błyszczało odbite światło, przepych i bogactwo tych bestii był tu widoczny, lecz nie bardzo mieli czas to podziwiać. Ciszę tego miejsca przerwał potężny ryk aż zatrzęsła się ziemie i kilka skał stoczyło się ze szczytów blokując wyjście, nikt nie wiedział skąd dobiega. Delikatne migotanie na niebie przykuło wzrok Hiby, otworzył szeroko oczy i wyszeptał do siebie:
-To niemożliwe, ich tu nie powinno być, co on tu robi?
Ryk zaczął się do nich zbliżać z nieba i z impetem wylądował na samym środku wznosząc tumany kurzu. Gdy opadł ich oczom ukazał się piękny widok ostatniego z wolnych stworzeń rządzących tym królestwem. Błękitne łuski mieniły się w słońcu, żółte ślepia wpatrzone w nich, wielkie skrzydła, których używał jako przednich łap. Błękitny smok, ostatni z gatunku, najrzadszy ze wszystkich i najcenniejszy. Jego serce zasłaniała naturalna rubinowa płyta, jedyny smok który rodzi się z bogactwem, więc nigdy go nie szuka. Zaryczał patrząc w niebo, potem skierował się na turystów, wziął głęboki wdech i puścił potężny strumień niebieskich płomieni. Rozeszły się po ścianie skalnej, gdy skończył pozostała wielka bryła lodu, w której uwięzieni byli turyści, Hiba stał obok, nietknięty płomieniami.
-Kolejni do kolekcji, bądź skarbem i zabierz ich tam gdzie resztę, ktoś na pewno dobrze zapłaci, żeby odzyskać swoje pociechy.
Smok chwycił w szpony bryłę i odleciał, po Hibie nie było śladu, w jego miejscu stała ubrana w czarną pelerynę kobieta, machnęła dłonią i blokujące przejście skały zniknęły.

autor: A.A.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *