Home / Opowiadania / A.A. / Winny las

Winny las

Tymczasem w lasach okalających Istral, mała grupka pięknych kobiet przyodzianych zaledwie w liście związane lianami bacznie obserwowały wielkie poruszenie. Pochowane między krzewami i gdzieś w koronach drzew, patrzyły jak mężczyźni robią raban na całą okolicę. Wielkimi toporami ścinają drzewa, które są ich domem. Pomimo środka dnia, siedziały w ukryciach i pilnowały co się dzieje. Las kurczył się z dnia na dzień. Było coraz mniej miejsca gdzie mogły się chować za dnia, żeby odpocząć. Do tej pory rozsiane po całej okolicy, oddalone od siebie na kilka drzew, teraz gnieździły się po kilka na jednym. Ukryte w koronach drzew, budzone przez topory, nie miały lekkiego życia. Z każdym dniem było ich coraz mniej, ich łowiska i miejsca zbiorów owocowych mocno się kurczyły. Większość z nich zaczęła pod osłoną nocy szukać innych lasów. Została już tylko ostatnia linia drzew przygotowanych do wycinki. Z dziesiątek wróżek które tu mieszkały zostały już tylko dwie Vienna i Ishanna, zwane siostrami nocy. Nietypowe istoty, zrodzone z jednego pąka, nadzwyczaj rzadkie dla wróżek, ognistowłose piękności, o zielonych przenikliwych spojrzeniach. Nietypową dla nich była też ciekawość. Z natury raczej płochliwe, unikały ludzkich osad w obawie przed pojmaniem, ale nie te dwie. Dość często widywane na murach miasta, patrzyły z ciekawością na budowle i obiekty, nigdy jednak nie weszły do środka.
Nastała ostatnia noc w życiu tego niegdyś majestatycznego lasu, następnego ranka mieli wyciąć ostatnie z drzewa. Gdy tylko pierwsze promienie księżyca wyłoniły się zza chmur, Vienna spojrzała na siostrę i zapytała:
-Co my teraz zrobimy? Nasz dom zniknął. Zabrali nam go. – delikatny głos i lekko zapłakane oczy, patrzyły błagalnie na Ishanne. – Chyba musimy odejść jak reszta, poszukać nowego łowiska.
-A może by tam? – spojrzała na rozrastające się miasto. – Ludzie się tam kręcą po nocach, możemy tam zrobić nasze nowe łowisko. Byłyśmy tu nim ludzie się pojawili, pamiętasz jak tu były tylko trzy kostki?
-Pamiętam, ale ludzie są niebezpieczni, a co jak nas pojmają i zabiją?
-Przecież wyglądamy jak oni, może trochę bledsze, ale jak oni. Możemy się wtopić w tłum i polować nocami, w dzień znajdziemy jakieś miejsce na spanie.
-A co z ubraniami? Nie mamy ich dziwacznych strojów.
-Widziałam parę razy jak wieszali je przez noc na lianach. Zabierzemy co nam potrzeba, nikt nas nie pozna.
-Chyba nie mamy innego wyjścia, za późno na szukanie nowego łowiska, ale jesteś pewna, że nic nam nie będzie?
-Na pewno, chodź – machnęła ręką i obie zeskoczyły z drzewa.
Obie pobiegły w stronę teraz już kamiennego muru okalającego miasto. Wspięły się na niego i skoczyły w jedną z bocznych i ciemnych alejek. Tułały się chwilę chowając na każdy dźwięk, nim znalazły rozwieszone na sznurze pranie. Zabrały dwie piękne suknie, proste. Vienna założyła czerwoną z białym przodem, Ishanna przydziała różową z zielonymi akcentami. Nadal bose ruszyły w miasto, teraz już trochę bardziej pewne siebie, wzdrygały się na każdy dźwięk, ale nie chowały do cienia. Delikatnym klaskaniem przechadzały się bocznymi uliczkami, jeszcze nie dość odważne, żeby wejść na dobrze oświetlone główne drogi. Viennie nagle zaburczało dość głośno w brzuchu, spojrzała błagalnie na siostrę i powiedziała:
-Musimy szybko znaleźć coś łownego, bo długo już tak nie pociągniemy.
-Wiem, odrobina cierpliwości, dziś na pewno coś nam wpadnie.
Zatrzymały się na skraju ciemnej alejki, patrząc na oświetloną główną drogę, nadal w strachu, żeby zrobić ten pierwszy krok. Wiedziały, że tam będzie najłatwiej coś upolować, ale nie mogły się przemóc. Nagle podszedł do nich lekko wstawiony jegomość, młody dobrze ubrany, zmierzył obie wzrokiem i zapytał:
-Któraś z pań jest wolna?
Spojrzały po sobie zdziwione, zwierzyna sama pcha im się do rąk. Zwykle trzeba było ją wabić, tym razem sama przyszła i podała się na tacy. Uśmiechnęły się do siebie, rozeszły na boki i dłońmi wskazały na ciemny zaułek. Mężczyzna lekko chwiejnym krokiem przeszedł między nimi, a one za nim w krok.
Posilone, pozostawiając ledwie żywego mężczyznę leżącego pod ścianą. Z nowo nabytą odwagą ruszyły na oświetlone ulice miasta patrząc na osiągnięcia ludzi z podziwem i zdziwieniem.
-To będzie łatwiejsze niż nam się wydawało – powiedziała Vienna uśmiechając się usatysfakcjonowana posiłkiem.
-Już dawno powinnyśmy to zrobić, reszta nie wie co traci.
Siostry nocy urządziły sobie z Istral ich nowe łowisko. Nie dość, że zwierzyna łowna sama do nich przychodziła, to jeszcze dostawały pieniądze, za to że mogą się posilać. Przesiąknięte już ludzką kulturą, znalazły sobie własne lokum, już nigdy nie musiały się chować wśród drzew w strachu. Zamiast owoców mogły stołować się w restauracjach. A każdej nocy gdy księżyc szczytował nad miastem, polowały na nową zwierzynę, pilnując aby nigdy nie przesadzić, nie ściągnąć na siebie uwagi i stołować się wiecznie.

Autor: A.A.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *