Home / Opowiadania / A.A. / Z życia pisarza

Z życia pisarza

Mały gabinet z wielkim rzeźbionym biurkiem, z ciemnego drewna, stało na jego środku, skierowane w stronę wejścia, oparte o jedną ze ścian, zostawiając tylko trochę miejsca na przejście. Pomieszczenie oświetlała jedna mała lampka na jednym z rogów blatu, dając dość światła, aby oświetlić jego powierzchnię i pokazać że ktoś przy nim siedzi. Reszta pokoju była zalana w ciemności, nie było okna żeby wpuścić światło latarni ulicznych, godzina była już późna, w całym budynku nie było nikogo poza ochroniarzem, który robił obchody co dwie godziny i zacienioną postacią siedzącą na drewnianym krześle. Panowała cisza, przerywana jedynie przez ciężki oddech ubranego w białą koszulę i ciemny garnitur mężczyzny oraz tykanie stojącego w rogu wysokiego zegara. Siedział w milczeniu nad pustą kartką papieru, kałamarz pełen czarnego tuszu, w którym zanurzone było gęsie pióro z metalową stalówką stało w półmroku na skraju biurka.
Ciszę przerwał delikatny brzdęk metalowej stalówki o kałamarz, chwyconego przez niego pióra, jeszcze kilka delikatnych stuknięć, żeby pozbyć się nadmiaru atramentu i miarowe szuranie wypełniło pomieszczenie. Papier zaczął powoli wypełniać się starannie wyćwiczonymi literami, cieszącą oko kaligrafią, każde słowo było pisane jednym płynnym ruchem, delikatnej gładkiej męskiej dłoni. Młodzieniec miał wprawę w pisaniu, szło mu to szybko i bardzo dokładnie, nawet w tym tempie słowa były napisane perfekcyjnie, żadnego błędu, ani krzywych liter, nim się obejrzał, już musiał brać kolejną kartkę. Strona za stroną wypełniały się kolejnymi zdaniami. Nagle długa falista linia przeszła niczym rana po papierze. Głośne stukanie do drzwi wyrwało go z rytmu, szorstki przytłumiony głos ochroniarza zabrzmiał przez drzwi:
– Wszystko tam w porządku? nie potrzeba niczego?
Warknął tylko w odpowiedzi, jego delikatny głos, był dość doniosły, żeby przejść przez drzwi i powiadomić ochroniarza że ma już odejść. Kroki oddaliły się w głąb korytarza. Pomieszczenie wypełnił zduszony przez zaciśnięte zęby krzyk i darcie papieru, który w strzępach wylądował na ziemi przed biurkiem, robiąc małe jasne plamy na czarnej, nieoświetlonej podłodze. Pióro z impetem wylądowało w kałamarzu. Nowa, czysta kartka wylądowała na środku biurka, splecione dłonie wylądowały przy dolnej jej krawędzi. Znów jedyne co dało się słyszeć to dyszenie i tykanie zegara, czas płynął, ponownie przyszedł potok myśli i powróciło miarowe szuranie stalówki po papierze, przerywane delikatnym brzdękami pióra maczanego w kałamarzu. Biel papieru ponownie wypełniała się czernią przepięknej kaligrafii, strona za stroną lądowały na rosnącej stercie. Tykanie zegara wydawało się nadawać rytm pisaniu, nie było jednego dźwięku, który by nie miał akompaniamentu.
Głośne dzwonienie wypełniło pokój, uderzenie za uderzeniem przeszywało ciszę. Z każdym w kolejności:
Drgnięcie trzymanego pióra tuż nad kartką
– Zaciśnięta mocniej pięść
– Drżenie dłoni
– Huk pięści o drewniany blat
– Krzyk przytłumiony przez zaciśnięte zęby
– Który przerodził się w piskliwy wrzask
– Kolejny huk rudej głowy opadającej na biurko, powtórzony czterokrotnie
– Świst i brzęk szkła, głośne tąpnięcie i zegar przestał wydawać jakiekolwiek dźwięki.
Jedyne co wypełniało pomieszczenie to głośne dyszenie. Postać wstała, krzesło na którym siedział z impetem uderzyło w podłogę, delikatne kroki skierowały się w stronę drzwi, które otworzyły się wypełniając pomieszczenie światłem z korytarza. Zarys młodego mężczyzny wypiął pierś biorąc głęboki wdech, spuścił głowę i trzasnął drzwiami, ciche biuro stało puste, sterta zapisanego papieru leżała spokojnie oświetlona przez lampkę.
Następnego poranka, ciszę przeszył przytłumiony pisk, harmider wypełnił korytarz, głuche rozmowy i kroki wypełniły całe piętro, godziny mijały, a dźwięki nie ustawały, co jakiś czas lekko cichły tylko po to żeby nagle znowu nabrać na sile. Nagle drzwi do biura się otworzyły stanęła w nich kobieta z wielkim kartonem pod pachą, zaczęła pakować wszystko do niego, chwyciła stertę papierów i przejrzała pobieżnie list pożegnalny, wyszeptała pod nosem:
– To wszystko wyjaśnia.
Spakowała wszystko w karton, zgasiła światło i zamknęła za sobą drzwi do biura.

Autor: A.A.

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *