Home / Opowiadania / kiciakamyk / Wigilia w redakcji

Wigilia w redakcji

Domin, Azumi i Thomasinho wkroczyli niczym orszak trzech króli do redakcji. Prawie wyglądaliby jak monarchowie, gdyby nie wywieszone jęzory i ciężkie sapanie. Na czele szedł Thomashinho niosąc dół ogromnej i ciężkiej choinki. Tuż za nim chyba najlepiej wyglądający Azumi, dzierżący jej czubek. Na końcu Najwspanialszy Redaktor Naczelny.
– Coś Ty znowu tu zapakowała? – wykrzyczał z pretensją w głowie Domin
Kicia przewróciła oczyma.
– No ozdoby choinkowe – wzruszyła ramionami Kicia – przecież to lekkie jest.
– Nie, jak trzeba zasuwać po to po schodach przez trzy piętra. I jeszcze szczególnie uważać, jak to ujęłaś.
Thomashinho odłożył ciężko na podłodze pień drzewka i sapnął spoglądając podejrzliwe na Azumiego. Ten z lekkością wypuścił czubek z rąk i wzruszył ramionami.
– Nie napracowałeś się zbytnio – warknął Thomasoinho
– Trzeba wiedzieć, z którego końca się ustawić. – uśmiechnął się Azumi
– Trzy piętra ostrożnie w górę. – dalej marudził Domin
– No wiesz, gdybyś nie żarł tostów ze smalcem, kiełbasą i serem, to na pewno szło by Ci dużo lepiej – skwitowała go Kasia nie odrywając się od malowania sztucznym śniegiem pejzaży na oknach redakcji.
– Co racja, to racja. – westchnął Argendor – Spójrz na to w inny sposób. Mnie kazały umyć wszystkie te okna, a i tak zaraz je zabazgrzą!
– Oj tam, oj tam. – machnęła ręką Kicia, czyszcząc ostatnią półkę z kurzu. – Wigilia ma być ładna i domowa!
– Właśnie tak! – wykrzyknęła Beatka odstawiając miotłę – Dlatego też mam listę potraw, które każdy z Was zrobi!
– A czy menu obejmuje też smalec, kiełbasę i ser? – zapytał z nadzieją w głosie Domin
Beatka zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
– Czyli nie… – spotulniał Domin
– Dobra, postawcie ją tutaj – powiedziała Kasia, będzie mi się komponował z pejzażem.
– A gdzie jest Amba? – zapytała Kicia pomagając rozpakować choinkę z okalającej ją siatki.
– Poszedł znaleźć, jak to stwierdził, dobrą muzę. – westchnął Thomashinho, dalej patrząc wilkiem na Azumiego – Ty to teraz stawiasz!
– Stawianie to moja specjalność – wyszczerzył zęby Azumi, ale wziął się do roboty.
Pod czujnym okiem Kasi, ustawiona w rogu przy oknie za biurkiem naczelnego choinka została ubrana. Kolorowe bombki porozwieszane sporadycznie, nadawały spokojny ton ozdobom. Szerokie różnokolorowe łańcuchy zostały poprzeplatane między ozdobami. Kilka małych elfów zawieszonych na gałązkach wyglądało, jakby wspinały się na szczyt żeby dosięgnąć gwiazdki. Białe delikatne lampki rozświetlały choinkę tylko od widocznej strony z wnętrza biura. Były widoczne też z zewnątrz przez pięknie przyozdobione białym zimowym pejzażem okna, zrobionym sztucznym śniegiem przez Kasię. Widok przez okno wyglądał jakby pomieszczenie znajdowało się w środku pięknego zimowego lasu, białe drzewa grubo pokryte śniegiem, rosnące na pagórkowatym terenie.
– Skoro tutaj mamy już wszystko gotowe, to może teraz to moje menu? – zapytała Beatka.
– No co tam planujesz? – zainteresowała się Kicia
– A więc dobrze. Ty Kicia zrobisz uszka, ja ugotuję Barszcz, Argenor usmaży karpia, Domin zrobi rybę po grecku, Azumi makiełki, Thomashinho pierogi, a Kasia fasolę, a Amba ogarnie jakiś makowiec.
W redakcji zapanowała cisza. Wszyscy stali z rozdziawionymi ustami i głupimi wyrazami twarzy.
– Nie? – zająkała się Beatka
– Ymm – odzyskała głos Kicia – no a może lepiej poprzestaniemy na czymś słodkim i opłatku?
– Może być. – machnęła ręką Beatka – Tylko kto, co zrobi?
– Czy golonka zalicza się do słodkiego? – zapytał szeptem Domina Azumi.
– No a słonina? – odszepnął pytaniem Domin.

***

Zapadła noc, wszyscy rozeszli się już dawno do swoich domów, zostawiając rozświetlone delikatnym światłem biuro. Lampki na choince rzucały tylko światło na biurko naczelnego. Całe pomieszczenie udekorowane było ozdobami, gdzieś na półce ustawiony wieniec z igliwia. Każdy na swoim biurku miał postawioną jakąś ozdobę, małe szklane drzewka, pluszowe Mikołaje i elfy. Jedynie Azu i Nimod odstawali od reszty. Naczelny na swoim biurku miał Alduina z małą czapeczką z białym pomponem zrobioną na szydełku. Azu ustawił sobie companion cube, na którym położył jedną z bombek z choinki. Spokój tego nocnego miejsca zakłóciło przekręcenie klucza i skrzypienie otwieranych drzwi, których nadal nie miał kto naoliwić. Ciemna postać z wielkim workiem weszła do środka i delikatnymi krokami podeszła do choinki.
Następnego poranka pierwszy w biurze był Azu, pisał coś na komputerze, a obok niego na biurku ustawiony był wielki karton sernika. Tuż po nim przyszedł Nimod, spojrzał na niego i na choinkę i rzucił:
– Serio musiałeś kupić prezenty?
– Na mnie nie patrz, to już tu było… no dobra poza tym małym na samej górze, to ode mnie, ale reszta już tu była.
– Od ciebie? – Nimod podszedł do choinki i wyciągnął rękę do pudełka.
– Nie bądź głupi, niech ktoś inny straci palce – powiedział Azu nie przestając pisać.
Nimod szybko cofnął dłoń i postawił trzymane przez siebie pudełko na biurku.
-Mam nadzieję, że nie chcesz znowu wysadzić redakcji?
-W sumie to dobry pomysł, żebym to tym razem był ja – zachichotał Azu. – Prezent jest dla Ciebie, ale dopiero jak reszta przyjdzie możesz go otworzyć, ale ta reszta to nie ode mnie, nie stać mnie na takie zabawy.

***

– Może zapalimy w kominku? Zimno tu jest trochę, nie uważasz – zapytał Domin i nie czekając na odpowiedź kolegi zaczął układać duże kawałki drewna na ruszcie. Na wierzch położył jeszcze kilka cienkich szczapek i rozpalił ogień. Od razu w pomieszczeniu zrobiło się cieplej. Cały czas podtrzymywał konwersację:
– A gdzie jest reszta towarzystwa? Powinni już tu być od co najmniej godziny.
Ledwo zadał to pytanie obaj usłyszeli dziwne dźwięki dobiegające ze schodów, które stawały się coraz głośniejsze i bardziej zrozumiałe.
– Przybieżeli redakcyjni anieli, wygrywając mocne dźwięki ukuleli, dajcie nam trochę piwa! dajcie nam trochę piwa! bo głowa się kiwa! dajcie nam trochę piwa! dajcie nam trochę piwa! bo głowa się kiwa!
Dziewczyny weszły do pokoju marszowym krokiem parodiując znaną kolędę, za nimi wkroczył akompaniujący im na mandolinie Amba. Jako ostatni wtoczył się zasapany nieco Thomashinho.
Beatka z Kasią nie zwracając uwagi na osoby znajdujące się w pokoju zaczęły odsuwać biurka i stoły, a potem krzesła, pod ściany robiąc w ten sposób wolny rynek. Kiciakamyk, która śpiewała wesoło, podskakiwała i obracała się zaczęła zachęcać kolegów, aby dołączyli do zabawy.
Thomashinho usiadł przy ścianie. Zaciekawiony kolorowym pudełkiem leżącym na biurku szefa zaczął je powoli rozpakowywać. Nagle poderwał się na równe nogi i jęknął:
– Yhhh! Aaaa! Łaaaa!
COŚ wystrzeliło, zeskoczyło na podłogę i zaczęło brykać rytmicznie kręcąc się, chrupiąc, krążąc po podłodze, najpierw cicho, z czasem coraz głośniej:
– Chram! CHam! CHRam! CHRAM!
Rozbawione towarzystwo nie zwróciłoby nawet uwagi na wystraszonego kolegę, ale to COŚ złapało Kiciakamyk za nogę. Tak się wystraszyła, że podskoczyła, straciła równowagę i wpadła wprost w ramiona naczelnego, który nadal stał z pogrzebaczem w ręku obserwując oniemiały harce kolegów.
– Raaaatuj Domin!!! – krzyknęła – coś mnie ugryzło w nogę!
Jej krzyk usłyszał zapewne cały Brisgard, a górujący nad miastem Kolos musiał się zastanawiać, czy ktoś znowu nie wzywa na pola chwały. Beatka, kobieta z sercem na dłoni, pierwsza zobaczyła zaciśniętą na nodze koleżanki szczękę, przyczynę zamieszania, schyliła się po nią. W tym czasie Domin próbował przywrócić Kiciakamyk do pionu, więc odsunął ją delikatnie od siebie, ale ona przerażona skakała z nogi na nogę tak szybko i energicznie, że uderzyła kolanem koleżankę próbującą odczepić skaczącą szczypawę tak, że ta zachwiała się i przewróciła lądując na plecach z nogami uniesionymi w górze. Próbując złapać równowagę rozłożyła szeroko ręce i jedną z nich uderzyła w stojącego nieopodal grajka. On, by ochronić ukochany instrument odrzucił go od siebie uderzając siedzącego przy biurku Azumiego w głowę tak mocno, że spadł z krzesła tuż pod nogi zaatakowanej dziewczyny na podłogę, aż się zatrzęsła. Ocierając się plecami o łydkę zrzucił z niej szczękę, która zaczęła znowu podskakiwać po parkiecie i chrumkać:
– Chram! CHam! CHRam! CHRAM!
Aż znikła w jakiejś czeluści. Wtedy zapadła głęboka cisza. Pierwszy przerwał ją Domin. W oczach miał ogień, a w jego głosie wyczuwało się rosnącą złość:
– Azu, to twoja sprawka? Ty zawsze coś wymyślisz.
Aby uniknąć tłumaczeń redaktor zażartował:
– To mówicie, że z czym do nas przybywacie? Anieli?!
– My… nic… nie przynieśliśmy…, ale tam… tam pod choinką są … – Kasia chciała wymyśleć coś na poczekaniu, ale jakoś jej nie szło. Wskazała tylko palcem na pakunki i wszyscy skierowali wzrok w stronę mieniącej się kolorami światełkami choinki.
– Prezenty! Jak ja kocham prezenty! Domin, nie trzeba było, naprawdę, ale ty kochany jesteś.
Kiciakamyk w mgnieniu oka zapomniała o ranie, podeszła do choinki, zaczęła wyciągać paczuszki i podawać Beatce – Co my tu mamy? Czytaj. Czytaj na głos.
– To jest Nalewka brisgardzka z ziół uzbieranych na polach chwały. Słyszałam o niej, ponoć daje mocnego kopa. Ooo!!! A to jest Demoniczny serniczek w nasionkach czarnuszki i rozgniecionych ziarenkach pieprzu. Będzie się świetnie komponował z tą oto Marynowaną cebulką i skorpionami.
– Jest też sałatka ze smażonych grzybków z Kaer Morhen. Czekaj, czekaj, zaraz je wyciągnę – Kiciakamyk była w swoim żywiole. – To są prawdziwie wiedźmińskie grzybki, przyjemnie chrupiące. Znam doskonale ten produkt. Polecam go, jest naprawdę wyśmienity.
– Takie grzybki trzeba czymś popić – burknął Domin, który wśród tych darów nie widział nic dla siebie.
– Tylko popatrz, jest i coś dla nas – krzyknął Amba wyciągając butelkę. Uśmiechał się przy tym szelmowsko.
– Rebbelsowa żołądkowa mocna – przeczytał etykietę. – Rok wytworzenia 2023, butelka 4 z 68. Prawdziwy rarytas.
Nie wiem, czemu w oczach wszystkich obecnych zapaliły się iskierki.
– To jest miód na me zszarpane nerwy – uśmiechnął się pod nosem Domin, po czym sięgnął do szafki, gdzie trzymał kielonki.
Nie będę opisywać co się dalej działo. Myślę, że i redaktorzy niewiele pamiętają z pozostałej, aczkolwiek bardzo przyjemnej, części dnia.

autorzy: Kiciakamyk, A.A., Beatka Szczęśliwa

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *