rys. Maja Pucyk
– Ma Pani coś konkretnego na myśli?
– W sumie to nie, jakieś przygodowe, logiczne, drużynowe, symulatory farm ziemskich. – Zrobiła pauzę i teatralną minę jakby się jeszcze zastanawiała. – Giebeha również zrobił teatralną minę zdziwienia dając tym znak żeby kontynuowała. Musiał grać na czas, na zmylenie przeciwnika, a przede wszystkim potrzebował wymyślić jakąś wiarygodną historyjkę, to sprawa jego życia. Był teraz myszą a oni kotem. – Panie Pułkowniku. Cateya zrobiła zniecierpliwioną minę. Naprawdę zależy nam na dobrej współpracy. Liczymy na to że powie nam Pan wszystko co Pan wie. Wiemy że przeniesienie do sztabu dostał Pan nie dawno ale zapewne zdążył się Pan zorientować że ta jednostka organizacyjna nie jest spójna i bawi się w politykę zamiast działać jednomyślnie dla dobra całej korporacji. Dla Pańskiej informacji chcę dodać że nie jest Pan jedyną osobą ze sztabu przesłuchiwaną teraz. Prowadzimy daleko zakrojone śledztwo w związku z ostatnim wydarzeniem i mamy kilku podejrzanych. Przeciwko Panu nie zostały postawione żadne zarzuty. Jeszcze. A to wszystko zależy od naszej rozmowy. Jeśli nie będzie Pan z nami szczery, będziemy drążyć i może stać się to drążenie dla Pana nieprzyjemne, oraz może zaszkodzić Pańskiej karierze w przyszłości. Nawet jeżeli okaże się że nie ma Pan nic wspólnego z rebeliantami. Proszę mi wierzyć że po wczorajszej akcji dostaliśmy absolutny priorytet rozwiązania sprawy wszelkimi dostępnymi środkami, a Pan jest jedną z osób wskazanych do sprawdzenia. Powtarzam, do sprawdzenia, nie podejrzanym. W związku z tym, zapewne jak się już Pan domyślił otrzymaliśmy nakaz przeszukania Pańskiej kwatery, co zdążyliśmy już zrobić. Zdążyliśmy prześwietlić Pański pobyt na Polis, oraz historię służby. – Cateya patrzyła mu w oczy. – Odsłoniłam karty. Czy mogę liczyć na to samo z Pańskiej strony?
– Ładny blef. – Pomyślał Giebeha.- Tak. – Odpowiedział. – Możecie liczyć na moją współpracę.
– Wyśmienicie. To jak z tym komunikatorem z epoki wirtualnej? Jest to rzecz raczej mało spotykana, a jeśli już to są w rękach kolekcjonerów i wszystkie zarejestrowane i raczej zdezaktywowane. Ten który znaleźliśmy w Pańskiej kwaterze jest niezarejestrowany i aktywny. Mało tego nie jest przypisany do nikogo, nie ma bioznaczników użytkownika co za tym idzie może go użyć dosłownie każdy.
– Dostałem go. – Giebeha naprędce zaczął wymyślać jak najbardziej spójną i nie do sprawdzenia historię w myślach szukając jak najbardziej pasujących martwych osób. – Dawno temu, po akcji na Mesilar B w sektorze D4B. Przegrywaliśmy i potrzebowaliśmy pilnie przyczółku. Miał to być szybki atak z zaskoczenia przy użyciu kilkunastu małych fregat wspieranych desantowymi myśliwcami. Główne siły zostały w tyle dla odwrócenia uwagi. Niestety dowództwo źle oszacowało siły obronne instalacji. Zostaliśmy zbyt szybko wykryci i ostrzelani zanim Mesilar B wszedł w nasz zasięg. Po za tym obrona jak się okazało miała w pogotowiu wiele eskadr małych myśliwców dalekiego zasięgu. Czekali na nas pochowani i nie widoczni dla naszych systemów wykrywania. Wzięli nas w kleszcze i zniszczyli ponad połowę fregat w pierwszych minutach walki. Zanim nasze siły zdążyły zareagować została nas ledwie garstka. Dowodziłem jedną z fregat. FUG 05 z krążownika Ghost. To była rzeź. W końcu dostaliśmy rozkaz na odwrót ale zbyt mocno zostaliśmy związani walką aby móc szybko się wycofać. Mój FUG też mocno oberwał ale dzięki temu że lecieliśmy w środku formacji nadal był sprawny. Na ile to było możliwe cofaliśmy się w stronę głównych naszych sił starając się opuścić strefę zasięgu dział Mesilara, a gdy się to już udało dostaliśmy wiadomość z prośbą o pomoc od jednej z naszych fregat. Myśliwce nieprzyjaciela też już dawały nam spokój. Przeskanowałem sytuację. Sygnał dochodził z fregaty należącej do Walkirii. Była unieruchomiona z tylko sprawnymi silnikami manewrowymi, atakowani ciągle przez myśliwce nadawali sygnał SOS. Wraz z dowódcami z pozostałych wycofujących się dwóch fregat podjęliśmy decyzję by pomóc tamtym łamiąc przy tym rozkaz odwrotu. Finalnie udało nam się przeprowadzić akcję ratunkową z powodzeniem, zadać jeszcze trochę strat niespodziewającemu się takiej akcji przeciwnikowi i uratować uszkodzoną fregatę. Dowodziłem tą akcją ratunkową a że moja fregata odniosła dotychczas najmniejsze uszkodzenia to ja pod osłoną pozostałych dwóch wziąłem na hol ratowany statek. Kilka godzin później już po wszystkim dowódca fregaty wołającej o pomoc poprosił o widzenie i spotkał się ze mną oraz innymi dowódcami fregat aby osobiście nam podziękować. Dostałem wtedy od niego ten komunikator, a od dowództwa za złamanie rozkazu odwrotu karcer. – Uśmiechnął się starając w ten sposób uwiarygodnić historyjkę.
– Już wtedy wiedziałem że jest to przedmiot kolekcjonerski , że może być wart sporą sumkę więc go zachowałem. Nie wiedziałem że jest niezarejestrowany i nie sprawdzałem jego zawartości. Chciałem go zachować jako możliwy zastrzyk gotówki w razie potrzeby.
– A kim był ten dowódca? Pamięta Pan może nazwisko? – Zapytał Tarostemilaw.
– Tak, pamiętam. Nazywał się Milost Abram Wehner. Kapitan. Dowodził eskadrą fregat z Walkirii. – Tarostemilaw rozwinął komunikator który zasłonił mu pół twarzy i zaczął sprawdzać akta Wehnera czego Giebeha się spodziewał. – On zginął w jednej z akcji jakiś czas później podczas tej samej kampanii. – Dodał Giebeha. Cataya spojrzała na Terostemilawa a ten twierdząco kiwnął głową.
– To mówi Pan że nie zakładał nigdy tego komunikatora? Nawet z ciekawości? – Spytała.
– Założyłem. Raz. Wczoraj przed tym całym zamieszaniem.
– Dlaczego akurat wczoraj a nie wcześniej, po tym jak go Pan dostał?
– Nie wiem. Sam właściwie nie wiem dla czego. Tego dnia „wpadł mi w ręce”. Chciałem sprawdzić czy działa. Założyłem go i przez jakąś chwilę nic się nie wydarzyło po czym usłyszałem głos informujący że znajdują się tam trzy pliki, zapamiętałem tylko że coś w stylu „życie bogatych” zdałem sobie sprawę że to jakieś gry i wyłączyłem urządzenie. Nie wchodziłem w nic, w żaden plik więc nie wiem co się tam znajduje.
– Rozumie Pan to zrządzenie losu? Ma Pan przestarzały niezarejestrowany moduł którego nie uruchamia przez bardzo długi czas jak to sam Pan powiedział… ile? – Jakieś 35 lat. – Odpowiedział. – Właśnie. I tego samego dnia co atak rebeliantów Pan go uruchamia, po czym sam znajduje się w centrum wydarzeń. Dosyć dziwny przypadek, sam Pan przyzna. – Giebeha w odpowiedzi zrobił kwaśną minę. – Czy wiecie co kryje się pod tytułami na tym urządzeniu? – Zapytał.
– Tak poddaliśmy już pobieżnej analizie zawartość komunikatora. Są to trzy wirtualne gry bardzo popularne w tamtej epoce. Ale potrzebujemy jeszcze trochę czasu aby ustalić czy byli jeszcze jacyś użytkownicy między Panem a ofiarodawcą i czy nie zostały tam zainstalowane jakieś inne pliki, więc proszę o cierpliwość. Na pewno poinformujemy Pana o wynikach analizy. – Spojrzała na Tarostemilawa ale ten cały czas był zajęty swoimi sprawami.
– Chciałabym zapytać jeszcze o Pańskie zapatrywania polityczne. Wśród swoich współpracowników uchodzi Pan za osobę skrytą, wycofaną a wręcz tajemniczą. Nie spotyka się Pan z nikim ze swoich współpracowników, nie uczęszcza do oficerskich lokali. Jest to dosyć mało spotykane w tym środowisku. Ale można Pana spotkać w gorszej reputacji spelunach, ciemnych zaułkach i włóczącego się po stacji. Jest Pan osobą mało szablonową. Wiem że w odpowiedzi powie Pan że na okrętach spotykał się z osobami różnej rangi i różnego pochodzenia i tam było to normalnym. I nie oczekuję takiej odpowiedzi. Prowadzi pan jakieś śledztwo? Szuka kontaktów? Czego Pan szuka?
– Słucham? Nie rozumiem, co Pani insynuuje?
– Nic nie insynuuję. Staram się zrozumieć Pańskie zachowanie. Odnoszę wrażenie że specjalnie Pan unika towarzystwa środowiska Pańskiej rangi. Chcę wiedzieć dlaczego tak jest.
– Na statkach o Połączonym Sztabie Dowódców mówi się że jest to gniazdo żmij. – Powiedział niechętnie.
– A jednak przyjął Pan propozycję przeniesienia do sztabu. – Weszła mu w słowo. – Czemu?
– No cóż. Jest to awans, mniejsze ryzyko śmierci i lepsze pieniądze.
– I jednak mimo to pozostaje Pan mentalnie człowiekiem z okrętów, pionkiem na mapie. Nie chce przyjąć roli gracza poruszającego pionkami? A jeśli chodzi o politykę korporacji jakie jest Pańskie stanowisko?
– Wie Pani. Pracuję w sztabie, wypełniam swoje obowiązki i staram się to robić jak najlepiej. Nigdy nie zakwestionowałem polityki Korporacji i działam zgodnie z jej wytycznymi, oraz wytycznymi moich przełożonych. Od pewnego czasu pracuję dodatkowo nad projektami Ministra Urkinsa analizując jak mogę pomóc wdrożyć je jak najszybciej w życie.
– Rozumiem. – Powiedziała. – Odpowie mi Pan czego Pan szuka? Jaki jest powód takiego Pańskiego zachowania?
– Adrenaliny? I wydaje mi się że już dostałem wystarczająco dużo. – Patrzyła na niego w milczeniu. Giebeha miał wrażenie że czas bardzo zwolnił. Tarostemilaw wyłączył komunikator. Porucznicy złapali kontakt wzrokowy i Tarostemilaw nieznacznie mrugnął oczami dając Catay znak. Giebeha oczekiwał na atak, czołowy, bezpardonowy, w samo sedno. Miażdżący i nieunikniony. Tarostemilaw przerwał milczenie.
– Chciałbym jeszcze poruszyć temat broni którą znaleźliśmy… – Giebesze zrobiło się nagle zimno. – … przy Teresemie Kastenii. – dokończył zdanie. – Nie użył jej Pan przeciwko napastnikom. – Giebeha ze skrywaną ulgą wziął głębszy oddech tak żeby nie zdradzić zdenerwowania i odpowiedział zgodnie z prawdą. – Nie, nie zdążyłem, wzięli mnie z zaskoczenia wciągając do budynku i zaraz rozbroili.
– Tak, samo wciągnięcie widać na monitoringu, ale wcześniej mógł Pan wesprzeć oddział odpierający atak przy lokalu. Czemu Pan tego nie zrobił?
– Eksplozja mnie ogłuszyła, nie widziałem skąd dochodzą strzały, byłem na odsłoniętej pozycji. W tym przypadku lepiej było się wycofać i poszukać schronienia.
– Nie posłuchał Pan bota aby pozostać w miejscu, czemu?
– Bo akurat to miejsce było pod obstrzałem.
– Nie. Był Pan za rogiem.
-Ale w każdej chwili walka mogła zmienić pozycję i mógłbym znaleźć się na linii strzału.
– Tarostemilaw kiwnął głową. – A czy kiedy znalazł się już Pan w środku, widział Pan ich twarze? Rozpoznał Pan kogoś?
– Większość czasu leżałem twarzą do ziemi. Później przyszedł Wyrwijłeb i zaprowadził mnie w głąb budynku. Mówił tylko że jest trybikiem w machinie i że ktoś tym steruje z zewnątrz. Nie wspomniał nic więcej. Chcieli zmienić pozycję i przenieść się do innego budynku a ja miałem być zakładnikiem. Nie wiem co planowali i mieli się z kimś kontaktować o instrukcje. Zdawali sobie sprawę z tego że jak mnie zabiją to wmiesza się wojsko. Wyrwijłeb wiedział ze jestem ze sztabu. Składałem już zeznania na posterunku.
– Tak, zapoznaliśmy się z nimi, Ale może sobie coś Pan przypomniał.
– Nie, niestety nie.
– No trudno. Pańską broń przekażemy do sztabu, będzie Pan mógł ją odebrać. Czy z Porucznikiem Milostem Wehnerem miał Pan później jakiś kontakt? Rozmawialiście może?
– Nie, nie osobiście. Widywałem tylko jego nazwisko w raportach do czasu jego śmierci.
– Czy po otrzymaniu modułu komunikatora ktoś miał do niego dostęp?
– Nie, nie miał. Trzymałem go zawsze wraz z osobistymi rzeczami w zaszyfrowanym schowku kajuty.
– Rozumiem. – Odpowiedział. Cataya chciała coś powiedzieć ale Tarostemilaw wyprzedził ją.
– W takim razie dziękuję za poświęcony nam czas. Jak będziemy mięli jeszcze jakieś pytania czy wątpliwości odezwiemy się do Pana Pułkowniku. – Cataya spojrzała z zaskoczeniem na Terostemilawa ale ten wstał z miejsca dając jej tym sygnał żeby zrobiła to samo. Po czym odwrócił się i ruszył do wyjścia. Cataya wstała i ruszyła za nim. Wyszli bez słowa z gabinetu Giebehy.
Autor: Argendor