Godzina 20:00

Odezwała się przypominajka z Whatsapp, czytam: 19:45 gvg dla chętnych zapraszamy.

O nie, a ja odpadam pomyślałem. Młody dopiero wyszedł z kąpieli i biega ze swoją kaczuszką po całym domu. Żona ogarnia jeszcze łazienkę, bo jak zwykle strasznie nachlapał. Potem przygotuje mu kaszkę i położymy go spać. Ale teraz ja muszę się nim zająć. Wiadomo, rodzina jest najważniejsza.

19:50 kolejna przypominajka: gvg przyszłość

Nie mogę wytrzymać i odpalam lapka. Nie uszło to bystremu oku młodego, który zaciekawiony podleciał do mnie i chce bym wziął go na ręce. Wiem już, że teraz się nie oderwie ode mnie. Staramy się z żoną trzymać synka z daleka od tv, smartfonów, tabletów, laptopów, itp. Ale przed techniką w dzisiejszych czasach nie da się uciec. A młodego mocno ciągnie do niej. Siada mi na kolanach, łapie mnie jedną ręką za ucho jak to ma w swoim zwyczaju, w drugiej trzyma smoczka i wtula się we mnie. Cały czas obserwuje też uruchamiający się komputer, a ja razem z nim.

20:00. Siedzimy już razem przed monitorem.

– Wiesz, tatuś zbije biedronki, a potem położy Cię do łóżeczka, zjesz kaszę i zaśniesz, dobrze synku? – szeptam mu do ucha i ściskam mocno w pasie, aby się nie zsunął z kolan.

 Kończy się odliczanie …3,2,1. Otwarte. Start. Wstawiam defy, płacę, wybieram armię i zaczynam klikać klik klik klik. Biję szybko przeciwnika.

– Jest, hurra!!! sektor zdobyty, biedrony pokonane!!!! – wołam radośnie, a młody klaska w dłonie z radości i wierci się coraz mocniej.

Nawet szybko poszło. Sam jestem, bo inni biją w all. Ale i przeciwnik pilnuje innych epok i nie broni się. Muszę to wykorzystać, bo jak zacznie odpierać moje ataki to sobie sam nie poradzę i będę musiał wołać o pomoc – myśli szybko przechodzą przez moją głowę, a ja przechodzę na następny sektor. Muszę się przy tym nieco pochylić nad biurkiem z małym na kolanach, co nie jest łatwe. Wstawiam defy, potem armię ofensywną i znowu biję. Młody wyciąga swoją rękę i kładzie na mojej. Wychyla się przy tym mocno do przodu i próbuje złapać za myszkę.

– Chcesz mi pomóc – pytam i ściskam w pasie mocniej. Położył rękę na mojej i zaczyna nią przesuwać do przodu i do tyłu. Nie dosięgnął do myszki, więc dorwał się do klawiatury i touchpada. Zaczął uderzać w niego palcami. Walczyliśmy już teraz razem.

– Zbijamy biedronki – szeptam mu do ucha, ale on nie reaguje na mój głos, tylko uderza coraz mocniej w touchpada. Młody rozkręcił się i zasłaniał mi przy tym cały ekran.

20:10 skończyliśmy.  Akurat żona przyniosła butelkę z kaszką. Położyłem więc młodego do łóżeczka, przykryłem kołderką i dałem butelkę. Gdy zjadł już wszystko popatrzył na mnie i zapytał kręcąc przy tym przecząco głową:

– Biedlonek nie ma?

– Razem pokonaliśmy je – odpowiedziałem z uśmiechem głaszcząc równocześnie po małej główce – nie ma już biedroneczek, możesz już spać spokojnie, wygraliśmy, dziękuję ci synku, że mi pomogłeś.

Przyglądałem mu się jeszcze długo, jak zasypiał. Co jakiś czas wzdychał głęboko, a na twarzy pojawiał się grymas zadowolenia. Mam nadzieję, że to dzisiejsze zwycięstwo będzie dla nas obu cennym wspomnieniem.

EPILOG

Wysyłam wiadomość do grupy:

Pako666: Niewiele pomogłem. Musiałem ogarnąć małego.

Amytis92PARAnoja: Jeśli więc za kilka lat zobaczę na FoE nick Pako666junior, to będę już wiedzieć kim on jest.

 Autor: Beatka Szczęśliwa

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *