Na skraju miasteczka w podniszczonej chacie mieszkała kobieta. Nosiła zwiewne tuniki kolorem pasującym do szarości otoczenia. Nazywali ją Myślącą. Nikt nie wiedział, skąd się wzięła, ale pozwolili jej mieszkać w opuszczonej chatce i uprawiać mały ogródek. Posiadała nawet małą kozę, którą przygarnęła chorą od jednego z mieszkańców miasteczka. Kózka została wyleczona i odwdzięczała się mlekiem. Zioła zbierała w pobliskim lesie. Była w zasadzie samowystarczalna, więc nie musiała chodzić po wiele zaopatrzenia. Zjawiała się czasem po jajka czy mąkę, ale niezwykle rzadko.
Umiała leczyć. Ludzie lubili do niej przychodzić, bo niewiele mówiła, ale oni mieli czas i możliwość podzielenia się swoimi myślami. Siadali wtedy na drewnianym krzesełku przy małym stoliku, nakrytym białą serwetą. Myśląca parzyła herbatę i niewiele mówiąc stawiała przed przybyszem. Magicznie pojawiały się również ciasteczka. Taka atmosfera rozluźniała i pomagała ludziom sama w sobie. Myśląca siadała wówczas naprzeciwko i słuchała. Znała historię i bolączki prawie każdego mieszkańca miasteczka. Ludzie przychodzili i zostawiali u niej swoje problemy, jak w skarbcu. Byli pewni, że nikt inny o nich nie usłyszy, bo też kto by mógł? Myśląca nigdy nie miała nikogo wokół siebie, komu mogłaby cokolwiek zdradzić. Nikt nie wiedział tak naprawdę, jak wyglądała. Zawsze była widziana w chuście zakrywającej włosy. Jej twarz była nijaka, a oczy przygaszone i spokojne.
Pewnego dnia do jej chaty zawitał mężczyzna również w tunice i kapturze naciągniętym na głowę. Myśląca jak zwykle odprawiła rytuał parzenia herbaty i usiadła naprzeciw niego. Ku jej zaskoczeniu, on nie chciał nic mówić. Siedzieli tak, przez dłuższą chwilę, aż w końcu nieznajomy zdjął kaptur i poprosił by uczyniła to samo ze swoją chustą. Zdziwiona usłuchała jego prośby. Dalej siedzieli chwilę w milczeniu i przyglądali się sobie. Potem mężczyzna poprosił aby teraz ona opowiedziała swoją historię. Zaskoczona, najpierw nie wiedziała, co powiedzieć. Patrzyła na niego, jak spokojnie popija herbatę i siedzi dalej w skupieniu. Postanowiła spróbować zdradzić mu maleńką część ze swojego wnętrza. Słuchał w skupieniu, a gdy skończyła podał jej malutkie lusterko. Zdziwiona zerknęła na nie i sama nie mogla uwierzyć w to, co widzi. Jej oczy błyszczały, a twarz rozpromieniał uśmiech. Mężczyzna wstał i bez słowa wyszedł również się uśmiechając. Wiedziała, gdzie go szukać.
Są ludzie, którzy nie nadają się do gry w zespole,
Są ludzie, którzy dają więcej niż trzeba,
Są ludzie, którzy chcą pomagać w życia mozole,
Są ludzie, którzy uchylą kawałek nieba,
Są ludzie…
Mijały dni. Myśląca jak zawsze żyła na skraju miasteczka i starała się najlepiej, jak potrafiła pomagać innym. Czasem przyszedł ktoś z chorym zwierzakiem, czasem siadał sam i opowiadał przy herbacie. Myśląca raz po raz zerkała w otrzymane od zakapturzonego lusterko. Nie zawsze podobało jej się, to co tam widziała. Pewnego dnia uznała, że chyba pora aby znów z nim porozmawiać. Tym razem miała do załatwienia sprawunki i pomyślała, że może również wstąpić i do niego. Gdy weszła do miasta jej uwagę zaczęli przykuwać odwracający się za nią ludzie. Gdziekolwiek nie poszła słyszała szepty i szmery. Kupując jak zwykle mąkę odkryła, że sklepikarz niechętnie chciał z nią rozmawiać. Była tak przejęta tą sytuacją, że nie zważając na pierwotne plany, ruszyła do swojej chatki. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio czuła w sobie tyle strachu i smutku. Postanowiła przez jakiś czas nie pojawiać się w miasteczku. Niestety uczucie strachu nie opuszczało jej ani na krok. Poczekała do wieczora i ruszyła jednak na spotkanie z zakapturzonym.
Gdy zapukała do jego drzwi, okazało się, że nie zastała go na miejscu, zostawiła więc wiadomość, prosząc o spotkanie. Zakapturzony mieszkał obok miejscowej tawerny. Wracając zerknęła przez okno i zamarła. Ujrzała siedzącego tam mężczyznę, rozmawiającego z innymi mieszkańcami miasteczka. Rozmawiali żywo gestykulując i co chwilę wskazując w stronę jej chatki. Co chwilę wybuchały salwy śmiechu. Łzy napłynęły jej do oczu. Pobiegła szybko do chatki i zamknęła drzwi.
Przez następny tydzień nikt nie zawitał w jej progach. Pewnego dnia miejscowa kwiaciarka postanowiła jednak zajrzeć do Myślącej. Pomimo tego, co usłyszała, potrzebowała pomocy i leczenia. Zapukała więc do jej drzwi, jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Nie usłyszała też beczenia kózki. Delikatnie pchnęła drzwi, które bez trudu ustąpiły. W środku panowała cisza i nic się nie poruszało. Otworzyła drzwi nieco szerzej i ujrzała wnętrze izby, w której często siadała. Tym razem nie było tu nikogo. Na stole stały dwa kubki z zimną herbatą, pomiędzy nimi roztrzaskane lusterko, a na ziemi szara tunika.
Są ludzie, którzy nie nadają się do gry w zespole,
Są ludzie, którzy mówią więcej niż trzeba,
Są ludzie, którzy chcą dobić w życia mozole,
Są ludzie, którzy robią piekło zamiast nieba,
Są ludzie…
Autor: kiciakamyk