W budynku redakcji panowała głucha cisza. Jakby się przysłuchać, Można by usłyszeć trawę rosnącą za oknem. Domin z niezadowoloną miną przeglądał księgi rachunkowe wydawnictwa, co jakiś czas przerywając ciszę szelestem przewracanych kartek. Gdy skończył przetarł oczy kciukiem i palcem wskazującym, westchnął głośno po czym odezwał się do siedzącego przed nim Pablopa:
– Nie wierzę, jeszcze trochę i pójdziemy z torbami! Budżet nam się ledwo spina! Zostawić Cię na chwilę samego…
– Ale to nie moja wina! – wtrącił Pablop – sam wiesz, jak teraz wszystko drożeje. Jest wysoka inflacja, rosną koszty, pewnych rzeczy nie przeskoczę. Tniemy wydatki jak się tylko da!
– Ale nie dotyczy to tytoniu do Twojej fajki. Mógłbyś go kupować prywatnie.
– Potrzebuję fajki do pracy – oburzył się Pablop – ona pozwala mi się skupić podczas pisania.
Poza tym poza redakcją nie palę, więc koszt idzie na firmę. Zresztą żeby zwiększyć przychody wygospodarowałem w każdym wydaniu miejsce na reklamy!
– Tylko dlaczego wszystkie przeznaczone są dla Marii na wezwania do udziału w gvg!? – zapytał Domin wskazując w gazecie ogłoszenie – nie było innych chętnych? Czy ona w ogóle nam za nie płaci?
– Nooooooo… taaaaak… – wystękał Pablop błądząc wzrokiem po suficie – a inni chętni byli, ale jak przyszło do rozmów, to wszyscy zrezygnowali mówiąc, że są na tym świecie siły, którym się nie sprzeciwia.
Domin odłożył niezadowolony gazetę na biurko, założył ręce za siebie i zaczął krążyć po pomieszczeniu. W pewnym momencie stukanie butów o posadzkę ustało, a Domin odwrócił się do Pablopa.
– Musimy zwiększyć zasięgi, zdobyć nowych czytelników. To nam pozwoli stanąć na nogi.
– Może odświeżymy trochę formę gazety? Zatrudnimy jakiegoś nowego redaktora? – zaczął niepewnie Pablop – Nowe, dobre teksty mogą przyciągnąć nowych czytelników i…
– WIEM! – krzyknął domin, jakby nie słuchając Pablopa – musimy odświeżyć gazetę, obecna formuła się już wypaliła. Wstawimy nowe kąciki tematyczne, oddamy trochę więcej miejsca zwykłym czytelnikom. Można by zatrudnić kogoś do pisania tekstów, może nie od razu na etat, żeby mu nie płacić oczywiście. Na początek jako praktykanta. Tak! Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Co Ty byś beze mnie zrobił…
– No ale ja właśnie…
– Nie ważne – przerwał Domin – przydaj się w końcu na coś i wydrukuj plakaty z informacją o rekrutacji. No już, już, samo się nie zrobi.
Pablop podniósł się z krzesła, wyjął ostatnie 50 zł z redakcyjnej kasy i udał się do punktu poligraficznego
W dniu rekrutacji Domin i Pablop siedzieli nerwowo za biurkiem co chwilę spoglądając na zegarki.
– Powinni już być! Na pewno wpisałeś dobry termin? – zapytał Domin
– No tak, na dzisiaj w samo południe – stwierdził Pablop wzruszając ramionami.
– To dlaczego jest 12.20 i dalej nikogo nie ma? Czy ja zawsze muszę wszystko robić sam? Jesteś… – Domin nie dokończył, bo rozległo się pukanie do drzwi – Weeeeejść!!
Drzwi uchyliły się i do redakcji wszedł Thomasinho trzymając w ręku kopertę.
– Cześć, przyszedłem…
– Żeby wziąć udział w rekrutacji. – przerwał mu Pablop – siadaj Thomas. – powiedział wskazując mu krzesło.
– Ale ja tylko…
– O nic się nie martw – wtrącił się Domin – Przygotowaliśmy już miejsce pracy – wskazał niską szkolną ławkę w koncie – Niestety będziesz musiał korzystać ze swojego osobistego komputera, bo redakcja nie dysponuje jeszcze firmowym, ale to tylko kwestia czasu. I na początek, z racji braku doświadczenia, będziemy mogli zaoferować jedynie umowę o staż, więc na razie będziesz u nas pracować za darmo, ale jak się sprawdzisz, to będziesz się u nas mieć, jak u Pana Boga za piecem. To jak? Tylko decyduj się szybko, bo mamy mnóstwo chętnych na to miejsce.
Thomasinho rozejrzał się niepewnie po pomieszczeniu ściskając w rękach kopertę.
– A, właśnie – dodał Pablop – możesz nam dać swoje dokumenty aplikacyjne – i odebrał kopertę.
– Ale ja tylko przyniosłem nową odezwę Marii do udziału w GVG. Do zamieszczenia w gazecie. W dziale reklamowym…
Pablop z Dominem pobladli.
– To ja już będę leciał, bo pewno zajęci rekrutacją jesteście… Pewnie zaraz ktoś przyjdzie.
– Taaaak… Tak – powiedział Domin – ale pamiętaj, jesteś naszym faworytem, zastanów się.
– Eeeeee…, pomyślę. Oddzwonię.
– Ale znasz numer do redakcji?
– Muszę lecieć. Na razie chłopaki! – powiedział Thomasinho i wybiegł z pomieszczenia nie zamykając za sobą drzwi. Domin jeszcze przez chwilę patrzył rozczarowany na drzwi – I cały misterny plan w pizdu… – pomyślał… W tym czasie Pablop czytał zawartość koperty, a na czole pojawiły mu się kropelki potu.
– I co tam napisała? – zapytał Domin,
– Standard, odwołuje się do sumienia tych wszystkich, którym zależy na dobru Gildii – odpowiedział Pablop chowając załączoną do ogłoszenia małą karteczkę o treści: „Jeśli jeszcze raz będziesz kwestionować umieszczanie moich odezw do Gildii, to upublicznię Twoje wszystkie kompromitujące…”
– Ziemia do Pablopa!! – przywrócił go do przytomności Domin machając rękami przed oczami,
– Co…, co…?
– Pytałem, czy w kopercie była też opłata za zamieszczenie ogłoszenia… Coś się stało? – zapytał – bardzo pobladłeś.
– Nieeee…, wszystko okej…, a tak, kasa – powiedział Pablop wyjmując niezauważenie z kieszeni pomięty banknot dwustuzłotowy.
Autor: Thomasinho