Home / Opowiadania / Pablop / Impreza integracyjna

Impreza integracyjna

Część 1

Stara, podniszczona rybaczówka znajdują się na końcu ulicy Morawa w podejrzanej katowickiej dzielnicy – Szopienice – gościła kilkadziesiąt osób usadowionych z obu stron kilkunastu połączonych i ustawionych w kształt litery „L” stołów. Tuż za brudnymi oknami roztaczał się przepiękny widok na malownicze jezioro „Hubertus”. Zarówno wewnątrz skromnego budynku jak i na placu znajdującym się przed budynkiem gildianie rozmawiali w kilkuosobowych grupkach z których co chwilę słychać było wybuchy śmiechu. Wtem zaczęto nawoływać wszystkich do wejścia do środka, gdyż miało odbyć się przemówienie powitalne szefowych gildii. Gdy już zajęto wszystkie miejsca, Maria Wielka wzięła do ręki mikrofon i zaczęła mówić:
– Na wstępie chciałam…
– Zgadzam się! – wrzasnął siedzący tuż obok Hunter
Wśród siedzących dało się słyszeć pomruk jakoś dziwnie układający się w słowo „lizus”. Gdy już się uspokoiło, Maria kontynuowała:
– Na wstępie chciałam w imieniu swoim oraz Eufemii przywitać wszystkich na tej zorganizowanej spontanicznie imprezie integracyjnej. Głęboko wierzę, że lepiej się poznamy i spowoduje to, że więcej osób zechce przychodzić na gvg, ponieważ gvg jest jednym z kluczowych elementów tej gry i naprawdę bardzo przydałaby się pomoc tym dzielnym wojakom, którzy tam oddają łotry za gildie. Zatem chcę jeszcze raz podkreślić pilną potrzebą pomocy na gvg i…
W tym momencie Eufemia wyrwała mikrofon koleżance i rzekła:
– Dobra dobra, chlup w ten głupi dziób!
Dwie godziny później impreza stopniowo się rozkręcała. Kilkanaście metrów od budynku rybaczówki, na niewielkiej polanie siedziały dwie młode dziewczyny. Między nimi widoczny był unoszący się dym z malutkiego ogniska.
– I teraz patrz Zini: dodajesz troszkę tego listka, tylko musisz go pokruszyć i jak podasz ten wywar komuś, to zostanie natychmiast sparaliżowany, ale funkcje życiowe wszystkie w tym również… ten… no… seksualne, będą w porządku. A co najważniejsze, absolutnie nic nie będzie pamiętał – pouczyła Kyinra.
– Absolutnie nic a nic? – dopytywała Zinajda
– Kompletnie! Hej, Zini czemu jakoś tak dziwnie zerkasz na Mata?
– Nic nic nic, absolutnie nic. Przystojniak jest to czasem zerkam – rzekła z dziwnym błyskiem w oku.
– Zini, tylko nie rób nic głupiego, proszę.
Tymczasem na placyku przy rybaczówce Maria rozdawała gildianom kiełbaski prosto z grilla. Pierwszy podszedł wiecznie głodny Mati.
– Hej, mogę prosić dwie? – zapytał
– Yyy nie, nie. Nie walczysz na gvg… sam rozumiesz. Masz tutaj taki malutki kawałeczek, za to dobrze wysmażony – odpowiedziała Maria
– A ketchup jakiś jest?
– Nie ma.
Kolejno podszedł Thomasinho.
– Ooooo dzielny wojak na gvg – krzyknęła Maria – Proszę Tomku, cztery kawałki kiełbaski dla ciebie. Aaa i jeszcze ketchup. Życzysz sobie pudliszki, heinz czy może pyszną musztardkę sarepską? Mamy też dla ciebie ostry chrzan jakby co. Częstuj się i bierz co chcesz i ile chcesz!
– Dzięki Maria.
Do odchodzącego Thomasinho podszedł Mati.
– Stary, dałbyś trochę ketchupu. Widzisz jak mnie tu traktują, szkoda gadać. I to ja niby jestem w zarządzie, ech… muszę koniecznie kobietę namówić na nowy laptop. Kiełbasa bez ketchupu, chyba wrócę do Rudych!
Do odchodzącego Matiego podbiegła z kuflem piwa Zinajda.
– Hej Mati, widzę, że jesteś wkurzony za to że dostałeś jakieś śmieszne pół parówki zamiast porządnej kiełbasy. Nie dziwię ci się, ale na poprawę humoru mam dla ciebie zimnego browca!
– Zini jesteś skarbem! Jakby nie to, że jestem żon… ej Zini a co to za listki tam pływają w środku?
– A nic nic, to tylko mięty dodałam, tak na upały!
– Ale Zini, jest piętnaście stopni
– Dobra, pijże a nie gadasz!
– W sumie masz racje. No to Twoje zdrowie!

Autor: Pablop

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *