Home / Opowiadania / Domin / Nowy początek

Nowy początek

Stary budynek redakcji – dawna siedziba KNS, obecnie zapomniana rudera, wykreślona nawet z map miasta. Nikt już nie dbał o to miejsce, bo i po co? Tajemnicza eksplozja sprzed roku zniszczyła nie tylko biuro, ale i więzy łączące redaktorów. Jedni popadli w szaleństwo lub zniknęli bez śladu, inni po prostu kontynuowali życie nie oglądając się za siebie. Jedynie sam budynek stał ciągle w tym samym miejscu, jakby wciąż czekał, aż wszystko wróci na swoje tory.

***

Przez szpary w zabitych deskami oknach sączył się słaby, migotliwy blask lampy ulicznej. Było to jedyne źródło światła w tym pomieszczeniu. I tylko dzięki niemu dało się dostrzec lekko przygarbioną, czarną postać, powoli krążącą wśród czterech ścian. Przesuwała ręką po murze, z którego pod dotykiem sypała się stara farba i popękane fragmenty tynku. Omijała rozsypane, nadpalone, a obecnie także gnijące meble. Próchniejące deski trzeszczały pod jej ciężarem, jakby za chwilę podłoga miała się zarwać. W pewnym momencie postać zawadziła o coś nogą. Szybko odzyskała równowagę i się wyprostowała, a w mroku rozbrzmiał męski głos.

– Alex, do cholery, ile razy mówiłem żebyś tego tu… – urwał, znów się przygarbił.

Odwrócił się w stronę resztek jednego z biurek, celując w niego palcem wskazującym.

– Gdzie znów polazł ten świr?

Przez chwilę stał bez ruchu, cały czas wskazując na biurko, jakby oczekiwał od odpowiedzi. W końcu bez słowa opuścił rękę i kontynuował krążenie. Jakby nic się przed chwilą nie stało.

Zatrzymał się dopiero koło okien. Tutaj w podłodze widniała spora wyrwa.

– Moje biurko… Gdzie ono się podziało? Pablop?! Co zrobiłeś z moim biurkiem?!

– Nie ma go – rozległa się niespodziewana odpowiedź.

Czarna postać zadrżała i gwałtownie odwróciła się w stronę drzwi wejściowych. Stał w nich mężczyzna odziany w długi, brązowy płaszcz i charakterystyczną dla detektywów czapkę. W ustach trzymał fajkę, od czasu do czasu wypuszczał niewielki kłębek dymu.

– Biurka w sensie, nie ma. Poszło w drzazgi, jak i większość rzeczy tutaj. Ale spokojnie, kupimy…

– Kupimy… My kupimy? Nie, nie… Nie ma nas. Ty nie istniejesz.

Mężczyzna w drzwiach uniósł brwi i wypuścił nieco większy kłęb dymu. Włączył latarkę, jasny snop przeciął mrok i uderzył czarną postać prosto w twarz. Przez moment dało się dostrzec pod kapturem zaniedbany zarost i długie, potargane włosy zakrywające oczy. Mężczyzna jednak szybko zasłonił się dłonią.

– Uuu… Rok w psychiatryku rzeczywiście dał ci łupnia, wyglądasz gorzej niż ja na kacu.

– Ha! Widzisz, ty nie jesteś prawdziwy. Nie da się wyglądać gorzej niż ty na kacu. W ogóle po co ja z tobą gadam – mężczyzna opuścił rękę, całkiem już się odsłaniając. Odwrócił się od jasnego światła i zaczął grzebać w resztkach szafki – Nowy numer… nowy numer… masz ten artykuł? Nowe wydanie we wtorek. Alex, memy? Pablop, wywiad? Masz wywiad?

– W zasadzie to mam… Ja w tej sprawie.

– Nie mamy spraw. Nie możemy mieć. Odejdź, nie jesteś prawdziwy.

– To czemu do mnie mówisz?

– Nie… ja nie do… Pablop, wyprowadź stąd tego natręta do cholery!

– No ręce opadają – drugi mężczyzna opuścił latarkę i uniósł wzrok na sufit – Domin, do jasnej ciasnej, ja jestem Pablop!

Czarna postać zerwała się nagle i złapała mocno Pablopa za ramiona. Mierzyli się wzrokiem przez pełną napięcia chwilę.

– Domin? Ja? A więc… Skoro ja jestem tu… Wiem! Wiem! Mnie tu też nie ma, to sen! Leki, leki działają, śpię. Ciebie nie ma.

– Właśnie chyba nie działają, bo uciekłeś z psychiatryka przed dzisiejszą dawką.

– Nie praw…

Rozległ się przeszywający plask, Domin aż się zachwiał i złapał za prawą stronę twarzy.

– No za to, to ci obetnę wypłatę…

– I w końcu gadasz jak ty – zaśmiał się Pablop – Do wypłat dojdziemy, słuchaj tego. Rozkręcam nową redakcję. Gazeta, wywiady, memy, takie tam jak zawsze.

– Redakcji, nie ma, ciebie…

– Tak tak, mnie też nie ma, ciebie nie ma. Ale będzie, spokojnie. Mam plan. Znasz moje plany, prawda? Nowa nazwa, nowi ludzie. Znaczy, no w sumie starzy i nie wszyscy. Znaczy w sumie tylko ty i ja. Ale wrzuć na luz. Posprzątamy tu, ogarniemy, kupisz nowe meble.

– Co zrobię?

– A później wydamy nowy numer. No nie wiem… Może na przykład we wtorek wieczorem? Napiszesz coś, nie? No, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Rano muszę mieć to na biurku, więc fajnie jakbyś się wziął od razu do roboty. Wywiad mam, memy mam, tylko musisz zrobić te swoje czary mary z błędami, tymi no… ornitologicznymi. Wiesz, że jestem słaby z matmy. O, jak o matmie już mowa, wypłaty dwa razy większe niż ostatnie. To co, wchodzisz?

– Dwa razy większe?

– No dobra, mogą być nawet trzy razy większe. Jakoś się wypłacisz.

– Co? Ja…

– No to dogadani, widzimy się jutro – Pablop poklepał Domina po ramieniu i wyszedł dziarskim krokiem.

– Niby to ja oszalałem, a ten dalej nie łapie, że zero pomnożone przez trzy, to wciąż zero – powiedział do siebie pod nosem, gdy tamten opuścił już pomieszczenie – Ciekawe, czy przyjmą mnie z powrotem do psychiatryka…

Autor: Domin

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *