Home / Opowiadania / Pablop / Obrady

Obrady

Niewielka świetlica podniszczonego gildyjnego ratusza, w której na największej ścianie widniał dumny napis „Centrum Odpraw i Narad”, mieściła około trzydzieści osób usadowionych w kilku rzędach na koślawych krzesełkach. Słychać było lekki szmer oczekiwania połączony z odgłosem chrapania kilku osób. Nagle szybkim krokiem do sali wszedł mężczyzna przed czterdziestką, z wyraźnie zarysowanym brzuszkiem i dużymi oczami, z których wręcz biła mądrość i rozwaga. Mężczyzna podszedł do stolika znajdującego na lekkim podeście, po czym zamaszystym ruchem rzucił jakimiś papierami o stół. Popatrzył tymi mądrymi, opanowanymi oczami po zgromadzonych, po czym wydarł się na całą salę:

– Do jasnej… (kolejne dwadzieścia cztery słowa nie przeszły przez cenzurę redakcji) …to trzecie pola z rzędu, kiedy żremy ten zakichany piasek na plaży! Mieliśmy dominować a nie się opalać! Po pierwszej edycji mówiliście mi, że potrzebny byłby dobry dowódca na GPC z doświadczeniem. No i co?! No słucham? Powiedziałem, że się nie da?! Nie! Pojechałem na drugi koniec Polski i przywlokłem Martę za włosy. I to pomimo tego, że tamtejsi mieszkańcy dźgali mi samochód widłami wołając „mechaniczny potwór!”. Ale liderka GPC z prawdziwego zdarzenia była? Była! I co? I dalej jajco! Plażujemy. Słucham, co macie do powiedzenia w tej kwestii?!

Po chwil ciszy wstała Martii

– Sorry Pablop, ale ja już nie mogę tak szybko klikać… Przesadziłam z długością paznokci. O, zobacz jakie mam.

– Widzę… Piękne… – wycedził po czym zaczął głośno oddychać i mówić cicho pod nosem – Spokojnie… Wdech… Wydech… Wdech… Wydech.

Po dłuższej chwili ciszy głos zabrał Mat.

– Pablop, wiesz, że nie mogę teraz tak często być. Moja sytuacja rodzinna nieco się zmieniła…

– Wiem, że się zmieniła. Już ci wysłałem na maila filmik z YouTuba, jak przewinąć dziecko jedną ręką. Dasz radę.

Jako kolejna głos zabrała Eufemia.

– Ale Pablop, jak mamy wejść na środek jak nam kominy stawiają fortecę!

– No to co? To my im też postawmy!

– Ale nie da się na atakowanym seku postawić fortecy przecież!

– Nie da się? No tak, nie da! Doskonale o tym wiem, tylko was sprawdzam!

W tym momencie do sali wszedł nagle mężczyzna, który nie odzywając się do nikogo nawet słowem usiadł na krześle. Po pięciu sekundach krzyknął nagle „To NARA” po czym wstał i szybkim krokiem opuścił salę. Po chwili konsternacji która zapadła w sali zdziwiony Pablop zapytał:

– A to kto był, do cholery?!

– Nie wiem, nie zdążyłem się przyjrzeć dokładnie, ale z tyłu koszulki pisało Mr Perfect – podpowiedział Długi.

Po chwili Pablo kontynuował swój bełkot.

– Dobrze, bo ja widzę, że i tak nic nie wymyślicie. Jak zwykle sam ze wszystkim… – wziął telefon do ręki i zaczął coś energicznie na nim szukać, mrucząc przy tym pod nosem.

– M… Makom… nie.. dalej… Orchidea… o, na nią mam focha. Za daleko, wróć… O, jest!

Przyłożył telefon do ucha i po paru chwilach wykrzyczał.

– No siema Maria! Tak jak się umawialiśmy mamy po trzydzieści każdej surki… Co?! Jak to podnosicie do pięćdziesięciu?! Co? Jaka galopująca inflacja do cholery?! skąd ja mam wytrzasnąć… Aaa, że żartowałaś? Nie no, powiem ci, świetne masz poczucie humoru, doprawdy… No to tak jak się umawialiśmy… Do zobaczenia! – cały spocony ze stresu schował telefon do kieszeni, po czym popatrzył po siedzących na wprost gildianach. – No i skończyło się babci sranie. Za dobry dla was byłem… Za dobry… Wkrótce zobaczycie jak wygląda naprawdę ostre szefostwo. Ha! Patrzcie!

Wyciągnął z pod stołu wielki plakat z awatarem, po czym skierował go w stronę widowni.

– Ha! I co wy na to?!

Wśród zgromadzenia rozległy się szepty. Przede wszystkim, płci męskiej.

– Nie taka straszna…. Ładna babka… Nie wygląda wcale groźnie… Może nie będzie tak źle…

Zdziwiony Pablop odwrócił plakat frontem do siebie. Widniał na nim obraz eleganckiej kobiety o kruczoczarnych włosach w ciepłej zimowej kurtce.

– Do cholery, to nie ten! – krzyknął, po czym szybko zmienił plakat. Tym razem wyciągnął portret groźnego, brodatego mężczyzny, i skierował jego wizerunek w kierunku zgromadzonych.

– Uuuuuu… – rozeszło się po sali.

– No więc teraz widzicie co was czeka, jak się będziecie obijać! Rozejść się!

W tumulcie który powstał gdy zgromadzeni opuszczali pomieszczenie, wyraźnie dało się słyszeć damskie głosy: Niby groźny, ale jaki przystojny i męski. Nie to co nasz… Zresztą nieważne…

Autor: Pablop

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *