Dzień zapowiadał się normalnie. W redakcji panowała cisza, przerywana jedynie stukaniem w klawisze i szumem deszczu za oknem. Po biurze leniwie wędrował dym z papierosów Pablopa, nie robiąc sobie nic z tabliczki „Zakaz palenia” – nawet mimo tego, że została specjalnie przyczepiona naprzeciw jego biurka. Obok niego Alexander z wypiekami na twarzy zapełniał tekstem kolejne strony. Gdy Pablop chciał sprawdzić cóż to takiego tworzy jego kolega, Alex z oburzeniem zasłaniał monitor. Od biurka naczelnego raz po raz dochodziły ciche westchnienia. Domin siedział tyłem do biura, obserwując spływające po szybie krople. Brudne smugi jednoznacznie dawały do zrozumienia, że będzie trzeba w końcu umyć okno. Mogłoby się zdawać, że dzień zleci w takiej atmosferze i nic już tego nie zmieni. Wszyscy byli tego tak pewni, że nawet nie zwrócili uwagi na coraz głośniejsze kroki dochodzące zza drzwi. Z każdą sekundą bliżej i bliżej.
Wszyscy w biurze podskoczyli na swoich krzesłach, gdy drzwi z łoskotem stanęły otworem, niemal wypadając z zawiasów. Do biura pewnym krokiem wkroczyło czterech facetów w czarnych garniturach. Ich oczy zasłonięte były równie czarnymi okularami, jednakże nawet mimo tego dało się wyczuć świdrujący i bezlitosny wzrok. Stanęli pośrodku pomieszczenia, kompletnie ignorując nic nie rozumiejące spojrzenia redaktorów. Rozglądali się uważnie, najwyraźniej czegoś szukając. W końcu jeden z nich uniósł dłoń, wskazując na karton z archiwalnymi wydaniami Szeptu Podziemia.
– Numer szósty, tylko to nas interesuje. – rzucił do pozostałych, po czym ruszyli w stronę półki.
Pierwszy otrzeźwiał Pablop, dziarsko zrywając się z krzesła i zagradzając im drogę.
– A wy tu do cholery czego? – zapytał zachrypniętym od papierosów głosem – Co to ma być za…
Dało się słyszeć krótkie i nieprzyjemne trzeszczenie, po którym Pablop z zastygniętym na twarzy zdziwieniem padł na ziemię. Jeden z mężczyzn uniósł wysoko paralizator, dając znak Alexowi i Dominowi, że nie życzą sobie stawiania jakiegokolwiek oporu.
– Pablop! – krzyknął Alex i rzucił się do leżącego na ziemi kolegi.
Domin wstał i zbliżył się do nich niepewnie.
– Alex, do jasnej… Miałeś nikomu nie gadać o wiesz czym. – wysyczał ze złością, tak by tamci go nie usłyszeli.
– Przecież nikomu nie mówiłem, że robiłeś ten eksperyment w piwn… – krótki plask w twarz uciszył Alexa.
W tym czasie mężczyźni w garniturach zdążyli już przeczesać całe pudło i najwyraźniej znaleźli to co chcieli. Załadowali jedną z teczek do foliowego worka i zaplombowali. Domin i Alex przez sekundę mogli dojrzeć dużą szóstkę. Spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami, nic z tego nie rozumiejąc.
– Wyjaśnijmy sobie jedno – jeden z mężczyzn nachylił się do redaktorów – Nie będziecie tego badać, nie będziecie tego opisywać. Nie było nas tutaj, a to – uniósł teczkę – nigdy nie istniało.
Wyszli z gabinetu równie nagle jak się pojawili, nie dając nawet szansy zaprotestować.
– Po co im szósty numer gazetki? – Domin podrapał się w głowę i wrócił do swojego biurka. – Co tam mogło być? Alex, to twoja wina! Na pewno!
Alex odgarnął długie włosy z twarzy, odsłaniając zaczerwieniony policzek. Naburmuszył się, po czym wybiegł z biura.
– Tak, obraź się jeszcze… A ty co leżysz?! – naczelny spojrzał na wciąż nieprzytomnego Pablopa. Temu jednak nawet nie drgnęła powieka.
Domin odwrócił się znów do szyby i ze zmarszczonym czołem wrócił do obserwacji kropli. Nie trwało to długo, gdyż po chwili Alex wrócił do biura niosąc w rękach teczkę. Rzucił ją na biurko naczelnego i skrzyżował ramiona, wpatrując się wyczekująco na Domina.
– Co to? – naczelny uniósł teczkę, na której widniała duża szóstka – Czekaj… Przecież to… Ale jak?!
Alex zacisnął usta, dając znak, że nic nie powie.
– Ech… no weź się nie dąsaj i powiedz.
Alex skierował twarz w bok, tak aby odsłonić zaczerwieniony policzek.
– No dobra, przepraszam – z trudem wydusił z siebie Domin. – No to gadaj, jak to zdobyłeś?
Alex uśmiechnął się tylko i wzruszył ramionami.
– Nie chcesz wiedzieć – rzucił i spojrzał na Pablopa, po czym zachichotał – Idę go reanimować…
Autor: Domin