Home / Opowiadania / A.A. / Dzień w redakcji

Dzień w redakcji

Dzień zaczynał się jak zawsze tak samo. Łagodnie, migoczące światło ledwo wypełniało biuro redakcji – oszczędność albo tak zły stan budżetu. Ścianę obok drzwi wejściowych umieszczonych w rogu, zakrywały metalowe półki, które niemal uginały się pod ciężarem ponurych, szarych kartonów z wypisanymi na nich imionami autorów. Wewnątrz nich znajdowały się teczki wypełnione niezliczonymi nieopublikowanymi artykułami i materiałami archiwalnymi. Przyległe do nich, wzdłuż ściany patrzące na gołe cegły biurka redaktorów, tak aby monitory osobistych laptopów były dobrze widoczne przez redaktora naczelnego. Była to tak zwana polityka “zera tajemnic”, raczej pełna inwigilacja i dopilnowanie, żeby nie grali tylko pracowali. Każdy trzymał na nim jakieś drobiazg, nic co by mogło ich odciągnąć od pracy. Na przeciwległej ścianie powieszono starą korkową tablicę na memy. Mocno już podniszczoną, prawdopodobnie znaleziona na jakimś śmietniku, ale spełniała swoje zadania. “Po co nam magnesy, jak to przecież działa” – stała odpowiedź na próbę zmiany wysłużonego obiektu. Na środku stał stół, który nie chwiał się tylko dzięki teczce “Sugestie redakcyjne” upchniętej pod jedną z nóg. Widać decyzją większości uznano, że pomysły na zmiany sprawdzą się lepiej jako prowizoryczna stabilizacja stołu, niż jako coś co można wcielić w życie. To właśnie przy nim odbywały się wszystkie narady redakcji. Nie było tam jednak krzeseł – każdy musiał przysunąć własne. Wyjątek stanowiło krzesło obite skórą, ustawione na honorowym miejscu. Piękne, w brązowym kolorze. Wyglądało na wygodne, ale tak naprawdę mogła to ocenić tylko jedna osoba, która była upoważniona do zasiadania w nim. Na jedynej ścianie z oknem powieszono memy motywacyjne, które zapewne miały wnieść trochę pozytywnych wibracji do tego ponurego, niskobudżetowego wnętrza. Tuż pod nią ustawiono piękne, drewniane zdobione XVI wieczne biurko. Zwrócone tak, aby zasiadający przy nim widział wszystko co się dzieje w pomieszczeniu. Stojące przy nim krzesło – podobne do tego przy stole obrad, tylko całe czarne, zwrócone było teraz w stronę okna.

Ciszę tego pomieszczenia przerwało delikatne pukanie do drzwi, po którym słychać było głęboki głos redaktora naczelnego:
– Wejść.
Po chwili drzwi się otworzyły lekko skrzypiąc, a w nich stanął mały chłopiec, z wyglądu w wieku dwunastu lub trzynastu lat. Długie czarne włosy zakrywały mu całe plecy aż do pasa, twarz miał uroczą, wręcz chwilami dziewczęcą, ubrany w czarną koszulę z długim rękawem, niebieskie jeansy i skórzane buty, do piersi przyciśnięta teczka z kartami, które jakby zaraz miały wszystkie wypaść, jego cieniutki głos wypełnił pomieszczenie:
– Cześć Domin.
– Alex kurde. Ile razy mam ci powtarzać, że nie musisz pukać jak tu wchodzisz.
– Ale to niegrzecznie wchodzić do kogoś do biura nie pukając.
– To też twoje biuro. Zresztą nieważne. Co jest?

Krzesło przy zdobionym biurku obróciło się powoli ujawniając redaktora naczelnego. Przystojny, niechlujnie ułożone, lekko falujące włosy spływały mu do ramion, ubrany w czarny garnitur bez krawata i białą koszulę. Skierował swój wzrok na zbliżającego się do niego stażystę, lekko pochylił się do przodu i oparł łokcie na blacie, brodę położył na splecionych palcach. Alex lekkim truchtem podszedł do krawędzi biurka i rzucił na nie teczkę, nie był w stanie jej położyć, jego twarz ledwo wystawała ponad blat.

– To do następnego numeru – powiedział z uśmiechem.
– Jak to do następnego numeru? Wczoraj była premiera ostatniego.
– Nie mogłem spać wczoraj to zacząłem pisać i jakoś tak wyszło. – zasmuconym głosem, spuszczając wzrok na podłogę powiedział Alex.
– Nie mogłeś zacząć grać w coś albo obejrzeć film? – powiedział Domin zakrywając twarz dłonią.
– No jakoś tak wyszło.
– Ty i te twoje “jakoś tak wyszło”, przez ciebie nie mam nawet czasu nic napisać, bo muszę twoje artykuły przeglądać. Siadaj przy biurku, jak reszta się zjawi będzie narada.
– Ok. – Alex z zasmuconą twarzą podszedł do swojego biurka i z odrobiną trudności wdrapał się na krzesło. Odwrócił się na nim do redaktora i z uśmiechem zapytał.
– Będą przekąski?
– Nie! – warknął Domin, patrząc prosto na Alexa. – Nie ma budżetu na luksusy.
– Ale…
– Koniec tematu.
Alex odwrócił się do biurka, uruchomił komputer i delikatnym stukaniem w klawisze wypełnił ponownie ciche pomieszczenie.

Cisza nie trwała długo, przerwana hukiem szybko otwierających się drzwi, uderzających w ścianę, do redakcji wszedł Genzo i z równym trzaskiem zamknął je, nawet nie odwracając się za siebie. Wysoki mężczyzna, na przystojnej twarzy malowało się zmęczenie, krótkie czarne włosy, ubrany w czarną kurtkę skórzaną, jeansy i adidasy, z pełną teczką, spokojnym krokiem podążał w stronę naczelnego, śledzony wzrokiem zaskoczonych dźwiękiem obecnych w redakcji. Na twarzy naczelnego malował się grymas złości, gdy zaczął mówić.

– Ile razy mam powtarzać, nie trzaskaj drzwiami, nie stać nas na jakiekolwiek naprawy.
– Zdecydowanie za dużo – szorstkim głosem powiedział rzucając trzymaną teczkę na biurko Domina.
– Nie można delikatnie?

Genzo zatrzymał się w półkroku, podszedł do biurka, podniósł teczkę i delikatnie położył ją z powrotem na blat.
– Lepiej? – zapytał robiąc prześmiewczy ukłon.
– Zdecydowanie, co ja muszę zrobić, żeby mieć tu trochę szacunku?
– Zacząć nam płacić. – wtrącił się Alex, podnosząc rękę wysoko w powietrze. Spotkał się z zimnym spojrzeniem naczelnego i delikatnym śmiechem Genzo, po czym natychmiast zakrył sobie dłońmi usta i odwrócił się w stronę komputera.

Genzo spokojnym krokiem zajął miejsce przy swoim biurku i zaczął przeglądać sieć w poszukiwaniu inspiracji na nowego mema. Domin rzucił okiem po zebranych w redakcji, westchnął, otworzył jedną z teczek ze swojego biurka i zaczął przeglądać dostarczone materiały, pochichując co jakiś czas. Praca wrzała w najlepsze, tak jak bardzo może wrzeć praca w redakcji. Słychać klikanie i dźwięki ulicy z lekko uchylonego okna, które wpuszczało świeże powietrze do pomieszczenia. Czas upływał raczej w ciszy, przerywanej chwilami rozmowy, żartami zdecydowanie nie na miejscu, wymianą materiałów i ocenianiem dzieł współpracowników.

Ostatni członek załogi wszedł niemal bezszelestnie, poza piskiem otwieranych i zamykanych drzwi, których jakoś nie ma kto naoliwić. Wysoki, krótko przystrzyżony mężczyzna o atletycznej budowie, na twarzy malowało mu się lekkie zmęczenie i rozsiewał aurę szacunku. Ubrany z zwykły szary T-shirt, czarne spodnie. Kapelusz odłożył na archiwalną półkę, gdzie specjalnie sobie przyszykował miejsce na niego. Dał ledwie kilka kroków w stronę swojego biurka i natychmiast spotkał się ze wzrokiem Domina, który ze złowieszczym uśmiechem na ustach powiedział:

– Teraz, jak już są wszyscy, to możemy zaczynać naradę. – wstał od biurka i skierował się na swoje zaszczytne miejsce. Wszyscy chwycili swoje krzesła i podsunęli je do stołu, usiedli i patrząc na naczelnego czekali na rozpoczęcie narady.
– Pora się zastanowić nad długością naszej gazetki. – rzekł Domin po chwili ciszy. – Doszły mnie słuchy, że niektórym się podobało, ale obawiam się, że reszta nawet nie przeczytała połowy, z tego co tam jest, tylko poszła prosto do memów. Jak mamy ich zachęcić do czytania, że o komentowaniu to już nie wspomnę, jakieś pomysły, coś do powiedzenia? – rozejrzał się po zgromadzonych, oczekując jakichś konstruktywnych komentarzy.

W powietrzu zawisła wyprostowana ku sufitowi ręka Alexa, który wręcz podrywał się lekko z krzesła z niecierpliwości. Naczelny przeleciał wzrokiem po zgromadzonych, zauważywszy jedną podniesioną dłoń, opuścił głowę, z wyraźnym zniechęcenie i rozczarowaniem w głosie powiedział:
– Mówiłem, że masz po prostu mówić, jak masz coś do powiedzenia, a nie podnosić rękę jak w szkole. Chłopie, masz już ponad trzydzieści lat!
– Ale lubię cię denerwować – rzekł i lekko zachichotał Alex. – Może faktycznie wydłużyć gazetkę, jak będą materiały albo robić co tydzień przez jakiś okres jak się nam nazbiera. Powinniśmy robić ją dla tych co nas najczęściej odwiedzają, a nie dla wszystkich. Albo lepiej zacznijmy pisać też absolutną fikcję.

Alex ku zdziwieniu wszystkich spojrzał się na ścianę z oknem, reszta redakcji zrobiła to samo jakby patrząc czego on szuka w tych memach motywacyjnych. Z drugiej strony wyglądało to jakby patrzył się prosto w niewidzialną kamerę filmową, zdając sobie sprawę, że jest obecnie w fikcyjnym świecie i próbował przełamać czwartą ścianę.
– A ten znowu swoje, on sobie nie zdaje sprawy, że to nie film tylko prawdziwe życie – szorstkim głosem powiedział Genzo, zwinął kartkę w kulkę i rzucił w głowę Alexa.
– Ziemia do wariata.
– Bardzo zabawne. – zaskoczony, lekko poirytowany, z napuszonymi polikami powiedział i zaczął poprawiać długie włosy. – Ale serio, czemu nie pisać fikcji, wydawać co jakiś czas bloga z czymś takim. Trochę akcji a nie cały czas te reportaże, sprawozdania i relacje. Może to zachęci więcej ludzi do czytania.
– A co nam da jakaś tam fantastyka, to nie ma sensu – powiedział naczelny patrząc gniewnie.
– A co, jeżeli w każdej z tych fantastyk będą nawiązania do naszych wcześniejszych reportaży? To może zmusić ludzi do wrócenia do poprzednich wydań gazetki i doczytaniu o co chodzi.
– To w sumie może nie być takie głupie – odezwał się spokojnym głosem Pablop.
– To nie rozwiąże naszych problemów z frekwencją całkowicie, ale na pewno w jakimś stopniu podniesie czytelnictwo poprzednich wydań. Wyobraź sobie, ile zarobimy sprzedając materiały archiwalne.
– I tak nie dostaniecie ani jednego pr-a – powiedział Domin. – Ale to nie taki głupi pomysł, tylko kto się tym zajmie. To nie takie łatwe napisać coś co ma sens i nie jest oparte nigdzie w prawdzie, a jednak wiąże się z naszą gildią. Może jakiś dzień z życia redakcji?

Naczelny zatrzymał się w przemowie i spojrzał w stronę okna. Alex z uśmiechem wpatrzony w niego, w czasie, gdy reszta redakcji podążyła za jego wzrokiem na memy motywacyjne. Po chwili jednak Domin zorientował się co robi, potrząsnął głową, spojrzał prosto na Alexa i powiedział, z wyraźnymi wyrzutami.
– Przez ciebie zacząłem robić to samo! To twoja wina, zaraziłeś mnie swoją głupotą.
– Dobrze, dobrze mój padawanie przejdź na ciemną stronę mocy – powiedział Alex starając się obniżyć swój cieniutki głos i dodać mu trochę chrypy, po czym parsknął śmiechem.
– Co ja mam z tobą – rzekł Domin z wyraźną rezygnacją w głosie i zakrył twarz dłonią. – Jeszcze jakieś genialne pomysły?
– Skoro już zaczynamy mówić o fikcji, to może zacząć pisać udawane wywiady z członkami gildii – zaczął Genzo. – Znamy się już dość dobrze, że można by było coś takiego wprowadzić, w czasie, kiedy nie ma z kim, albo jak nie ma długo odpowiedzi, to można by tym wypełniać wydania.
– To nie taki zły pomysł – powiedział Pablop z wyraźną ekscytacją w glosie. – To by na pewno zdjęło trochę presji, nie trzeba by było spamować komuś skrzynki prosząc o wywiad.

Te rozmowy przerwało nagłe otwarcie się drzwi, w których stanął jaśnie nam panujący. Złote lepkie włosy ustylizowane na koronę, smukła pociągła twarz, cały ubrany na żółto, w ręku trzymał gazetę. Spokojnym krokiem podszedł do Domina i położył ją przed nim na stole. Było to jakieś znane wydawnictwo zaklejone taśmą, żeby nikt nie wiedział co czyta. Na otwartej stronie był artykuł o redaktorze naczelnym konkurencyjnej gazety, który był w więzieniu za produkcję twardych narkotyków i napaść na policjanta. Paool spojrzał na Domina i powiedział:
– Mam nadzieję, że czegoś takiego nie przeczytam o tobie. – głos miał spokojny i dość głęboki.
– No oczywiście że nie, gdzież bym śmiał takie rzeczy wyprawiać, – lekko zdenerwowany odpowiedział naczelny.
– A co z… – zaczął mówić Alex szeptem, lecz został przerwany w pół zdania.
– Nie teraz. – warknął szeptem Domin i rzucił na niego gniewne spojrzenie.
– Tylko pamiętaj, nie chcę takich skandali – powiedział Paool i zaczął kierować się w stronę drzwi.
– Oczywiście, nigdy. – odpowiedział naczelny poprawiając sobie włosy.
– A właściwie – zatrzymał się w półkroku z jedną dłonią na klamce otwartych drzwi. – To jak wy utrzymujecie tą redakcję?
– Głównie datki od czytelników i sprzedaż nakładu.
– Aha – powiedział podejrzliwie i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Domin obrócił swoje, teraz już gniewne spojrzenia, na Alexa, który zsunął się lekko na krześle, jakby próbował stać się niewidzialny. Naczelny zamknął oczy, wziął głęboki wdech, jakby chciał się wyciszyć i wycentrować swoje emocje, po czym na jednym wydechu powiedział:
– Jeszcze raz powiesz cokolwiek o tym małym eksperymencie jaki prowadzę w piwnicy tego budynku, to będziesz miał wielkie kłopoty – wyprostowanym palcem wskazał na każdego ze zgromadzonych przy stole. – To się tyczy was wszystkich zrozumiano?

Nastała cisza. Każdy bał się zabrać głos, popatrzyli kątem oka po sobie i tylko pokiwali głowami na znak zgody. Naczelny jeszcze raz zrobił głęboki wdech i wydech, rzucił chłodne spojrzenia po zgromadzonych i powiedział:
– No dalej jeszcze jakieś pomysły, nie ma my całego dnia.
– Ja nic nie mam – rzekł Pablop patrząc po innych, jakby szukając kogoś do wyratowania go z tej trudnej sytuacji.
– Może więcej memów? – zaczął Genzo. – Skoro tak je lubią, to dajmy ludziom więcej tego na co czekają.
– My tu mamy poszerzać kulturę, a nie tylko dawać ludziom bezmózgiej rozrywki – warknął Domin.
– Dość już mamy tych memów, teraz pora zachęcić ludzi do czytania, ale tylko ludzie z disca czytają, bo są głównie o nich, może by tak się skupić na tych co są w sali zrzeszonych?
– Dobry pomysł, ale kto się tym zajmie? – powiedział Alex patrząc z pieskimi oczami na naczelnego.
– Tyle tutaj osób i nie ma kto się tym zająć? – zakrył dłonią twarz i pokiwał głową. – Niech ktoś się zgłosi, bo zaraz chyba zwariuję.
– Jak nie ma chętnych to ja to mogę przejąć – powiedział Pablop wyraźnie nieucieszony tym rozwojem zdarzeń.
– Mój bohater! – krzyknął Alex i jednym szybkim ruchem odbił się od krzesła i wylądował na jego szyi, ściskając go mocno.
– Jeszcze raz tak zrobisz to pamiętaj, że mam kajdanki i nie zawaham się ich użyć.
– Skąd wiedziałeś, że to lubię? – uśmiechnął się, odsunął lekko od jego ramienia i delikatnie pocałował go w nos.
– Spadaj. – Pablop odepchnął Alexa i ten wylądował na podłodze.
– To nie było miłe – odpowiedział smutnym tonem.

Wstał pogładził się po pośladkach, na których wylądował i z udawanym utykaniem, wrócił na swoje miejsce, wdrapując się na swoje krzesło. Spojrzał jeszcze raz na Pablopa swoimi, sztucznie smutnymi oczami. Jak tylko dotarł na szczyt swojego zdecydowanie za wysokiego siedziska, ponownie otworzyły się drzwi, przerywając po raz kolejny naradę. W nich stanęła wysoka szczupła kobieta, o długich kasztanowych włosach, smukłej twarzy i bardzo kobiecej figurze. Podeszła do stołu kołysząc biodrami i stanęła naprzeciw Domina, oparła dłonie na stole, wypinając pośladki. Pablop siedzący na rogu stołu niemal spadł z krzesła próbując uzyskać lepszy widok na jej krągłości. Uśmiechnęła się i powiedział prosto do naczelnego:
– Mam dla ciebie temat na artykuł albo co najmniej na mema, jesteś zainteresowany? – miała delikatny, lecz jednocześnie kokieteryjny głos.
– A ile mnie to będzie kosztować.
– A ty od razu o pieniądzach? – zachichotała Księżniczka. – Jak dla ciebie darmo przystojniaczku, ale Pablop będzie musiał zapłacić za widoki.
– Yyyy – zakłopotany Pablop poczerwieniał na twarzy i odwrócił wzrok.
– Co to za temat? – powiedział Domin, wyraźnie próbując uratować resztki godności swojego redaktora.
– Wydarzenia z nocnych rozmów w lokalnym barze o nazwie “Discord”.
– To nie temat na artykuł. Genzo weź tam leć i zajmij się tym, może na to się przydasz, bo tu raczej nie masz nic ciekawego do wniesienia.
– Ej – warknął, lecz po chwili zastanowienie dodał. – W sumie racja, gadajcie o swoich nudach, ja idę sobie potańczyć.

Genzo wstał i skierował się w stronę drzwi, rzucając ostatnie spojrzenie na zgromadzonych, zgiął ramię zachęcając Księżniczkę, aby go poprowadziła do tego siedliska rozpusty. Kobieta natychmiast wyprostowała się, chwyciła go pod ramię i razem ruszyli do baru.

– Dobra może teraz uda nam się w spokoju zakończyć tą naradę.
Ledwie te słowa opuściły usta Domina po raz kolejny otworzyły się drzwi, przerywając naradę, stanęła w nich niska kobieta, o krótkich białych włosach, bardzo delikatnej i sympatycznej twarzy, kobiecych niezbyt wyraźnych kształtach. Naczelny nawet nie oglądając się w stronę wejścia warknął:
– Kto znowu nam przerywa! – spojrzał na delikatną kobietę, która lekko przestraszona stała w wejściu. Twarz mu nagle pobladła i zmienił ton.
– Przepraszam, w czym mogę pomóc.
– Ym, no bo ten jest taki materiał, ale nie wiem, czy się nada – mówiła delikatnym, roztrzęsionym głosem po ostatnim zajściu. – Bo jest taka sprawa, no bo w sali budowy standardowej, doszło do takiego, jakby incydentu. Jakoś tak wyszło, że zamiast pomagać, to tak jakby są kłótnie, jakby to może się nadawało na artykuł, może choćby jakaś tylko wzmianka, żeby jakoś tak zapobiec, tego typu sytuacjom albo coś takiego.
– Zajmę się tym – powiedział Pablop, natychmiast wstał i położywszy rękę na plecach Lemisia, poprowadził ją na zewnątrz.
– Opowiedz mi wszystko po drodze, a ja się tym zajmę.
Drzwi zamknęły się za nimi, w sali pozostali tylko Domin i Alex, co przyprawiło naczelnego o zaniepokojenie połączone z zakłopotaniem. Przełknął ślinę czekając na coś dziwnego, co na pewno się wydarzy. Stażysta nie pozostawił go długo w tej niepewności, spojrzał mu prosto w oczy i kokieteryjnie podniósł kilkukrotnie brwi, po czym zaczął się śmiać. Domin z lekko zagniewanym głosem rzekł:
– A ty planujesz się czymś zająć? Czy tylko będziesz ludzi denerwował?
– A mogę robić jedno i drugie? – powiedział starając się być jak najbardziej uroczy.
– Może napisz jakiś artykuł. Albo nie wiem, jakiś mem zrób, tylko mi nie przeszkadzaj.
– To wezmę się za pisanie tej fantastyki, może coś z tego wyjdzie, albo na koniec po prostu się to wpakuje w akta nieopublikowane i tyle.
– Jak się postarasz, ale tylko jak będziesz grzeczny, to może nawet będzie z tego osobne wydanie gazetki, specjalnie dla naszych zagorzałych czytelników, co ty na to?
– To już się biorę do roboty misiaczku. – uśmiechnął się i zeskoczył z krzesła.
Domin westchnął i spokojnym, krokiem wrócił do biurka, gdzie czekały na niego dwie pełne teczki od
nowego narybku, wypełnione po brzegi. Starali się wykazać, ale może trochę przegięli z tym zaangażowaniem, taka natura nowych. Redakcję znowu wypełniło delikatne klikanie i szelest kartek. Spokojne chwile trwały tu dość często, praca nad artykułami i memami odbywała się w ciszy. Najgłośniej było zawsze gdy zbierali się razem Genzo i Alex. Ta kombinacja była bardzo niebezpieczna, zawsze dawała najwięcej memów, ale też dużą szansę na wylądowanie w zakładzie psychiatrycznym.

Skoro już o tym mowa, to jest chyba dobre miejsce, żeby opisać nasze małe stowarzyszenie i lokację
wspólnoty. Nasza grupka zajmuje małą dolinę, nie ma tu luksusów, jakie mają bardziej rozbudowanie zrzeszenia, ale mamy podstawowe lokacje i wygody. Jak wszędzie dwa ośrodki budowy, standardowy i ekspres, tablica ogłoszeń, gdzie publikowane są wszystkie wydarzenia i ważne informacje, ratusz, w którym mieści się sala zrzeszonych, miejsce spotkań ludzi wymieniających się doświadczeniami i wypełnione zawsze rozmowami członków. Tu nigdy się nie nudzi, choć redakcja rzadko tu zagląda, aczkolwiek pewnie miałaby mnóstwo materiałów na artykuły. Jest tutaj także kolektura konkursowa, gdzie można zgłosić się przed każdymi polami typując konkurencję, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć. Frekwencja może niezbyt duża, ale ostatnie edycje zostały zdominowane przez naszą lokalną wróżbitkę Iskrę. Poza lokalami spotkań i konkursów, mieści się tutaj również pomieszczenie wsparcia socjalnego, przechodzące ostatnio próby reorganizacji, które jednak jak dotąd nie doszły do skutku – nie z powodu braku prób, ale braku jednoznacznej decyzji. W piwnicy mieści się uczęszczany przez nielicznych bar “Discord” gdzie dość często dochodzi do sytuacji niestosownych, ale można by polemizować, że to właśnie tu toczy się prawdziwe życie naszego małego stowarzyszenia. To tu przesiaduje najczęściej redakcja, zbierając materiały i podziwiając wdzięki pięknych kobiet. Może ta dolina nie jest zbyt piękna, ale jest na pewno dobrym miejscem na pisanie gazetki.

Mijały godziny i redakcja znowu miała komplet dziennikarzy przy swoich biurkach, nie było już narady, bo słońce chyliło się ku zachodowi, ale to jest dobre miejsce na zakończenie tego dnia. Może następnym razem znowu będzie coś do napisania, może tym razem będziemy towarzyszyć jednemu z naszych redaktorów na zbieraniu materiałów, albo opowiemy coś o innych wydarzeniach z naszego małego stowarzyszenia. Ale to już opowieść na inny raz.

Autor: Alexander989

Zostaw odpowiedź

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *