Komandor Kiciakamyk właśnie relaksowała się kąpielą w mgiełce wysokociśnieniowej. Nie było mowy o starodawnej wannie napełnionej wodą, nie na Polis. Co prawda czasy kiedy woda była towarem reglamentowanym i ściśle zarachowanym już dawno minęły. Obecnie z łatwością można było ją na bieżąco produkować bez większego zaplecza technologicznego, jednakże ludzie po prostu przyzwyczaili się do tej formy kąpieli. Kiciakamyk wraz z załogą była właśnie na „urlopie postojowym” i czekała na pozwolenie wejścia na pokład statku. Oczywiście nie było mowy o żadnym wyjeździe. Dotyczył ich zakaz opuszczania Polis w przypadku mobilizacji, więc siedzieli na tyłkach odliczając dni do planowanego wejścia na pokład. Najprościej dla Komandor było nie ruszać się z kwatery bo i nie było czego zwiedzać na Polis. Ani kluby oficerskie ani inne miejsca rozrywki i mitrężenia wolnego czasu jakoś jej nie przekonywały. Jej kwatera składała się z salonu i oddzielnej sypialni wraz z łazienką. Była przecież oficerem więc luksusy były wpisane w jej kontrakt. Rozległ się dzwonek do drzwi.
– Półkownik Giebieha pod drzwiami. – powiedział komputer. Komandor westchnęła ciężko, przełączyła tryb kabiny kąpielowej z „kąpiel” na „osuszanie”, wydała polecenie wpuszczenia gościa i po chwili wyszła z kabiny.
– Poczekaj chwilę, wrzucę coś na siebie. – powiedziała do gościa w drugim pokoju. Przez chwilę wybierała między służbowym uniformem a szlafrokiem. – A w dupę z konwenansami. – powiedziała sama do siebie i założyła szlafrok. Gdy weszła do salonu Giebeha stał przełączając programy w holowizji.
– Witaj, miło że mnie odwiedziłeś, już wszystkie programy na holo mi się znudziły. Wpadłeś na plotki czy wyrwać mnie na imprezę?
– Dzień dobry Kiciu. Przychodzę sprawdzić jak się czujesz. I porozmawiać.
– Giebeha uśmiechnął się niepewnie i otaksował ją wzrokiem. Komandor poprawiła szlafrok starając się zakryć jak najszczelniej widząc jego spojrzenie. Znała to spojrzenie. Z czasów studiów, dekady temu. Spojrzał na nią jak mężczyzna na kobietę. A przecież wszyscy którzy byli zakontraktowani brali blokery. Blokery działały na dwóch zasadach. Fizycznie całkowicie eliminowały możliwość współżycia i co za tym idzie prokreacji. Do tego powodowały silny ból w trakcie zbliżenia. A także sprawiały że człowiek niezależnie od płci odczuwał nie tylko całkowity brak popędu ale też i czuł niechęć na samą myśl o kontaktach seksualnych. Możliwości zaprzestania przyjmowania blokerów praktycznie nie było. Znajdowały się w całym pożywieniu udostępnionym na statku, i działały jeszcze przez długi czas od zakończenia ich przyjmowania. Łączenia się w pary i stosunki seksualne między załogantami w czasie trwania kontraktu były bardzo surowo karane. Coś w jego głosie było nie tak, zachowywał się też trochę nerwowo? Niepewnie? Przeleciało jej przez głowę. Usiadła w fotelu pokazując ruchem ręki aby zrobił to samo.
– Zapoznałaś się z wiadomością? Za cztery dni wprowadzamy się na nowiutki okręt. Stoi w dokach, właśnie stamtąd wracam. Jeszcze tylko ściągną folie ochronne i już jest Twój.
– Chciałeś chyba powiedzieć NASZ?
– No nie do końca. Właściwie to przychodzę z taką sprawą że raczej nie polecę z Wami.
– Giebeha co Ty mówisz?
– W dniu zakończenia szkolenia dostałem propozycję innego kontraktu. Proponują mi przejście do sztabu. – Zawiesił głos i spojrzał na Kicię. Siedziała w milczeniu patrząc czujnie na niego.
– Wiesz to dla mnie awans – kontynuował po chwili. – Robota za biurkiem, nowe możliwości, no i dużo lepsza kasa…
– Ale nie będziesz latał – weszła mu w słowo. – Ty tak serio?
– Tak.
– No ale sam przecież mówiłeś żebyśmy się nie rozdzielali bo będziemy łatwiejszym celem.
– Tak, ale w sztabie będę miał większe możliwości. Będę mógł węszyć i badać sprawę od środka, prowadzić cicho prywatne śledztwo. No i przy okazji będę miał też Ciebie cały czas na oku. Jakby coś się działo będę mógł interweniować z innego poziomu.
– Giebeha, Ty chcesz wejść do gniazda żmij, a nie pomyślałeś że to Oni chcą mieć na Ciebie oko? Ciebie mieć pod kontrolą? Wcisnąć pod buta i rozgnieść jak robaka?
– Pomyślałem. Ale gra jest warta ryzyka, a bez ryzyka nie ma zabawy, co nie? – Uśmiechnął się drapieżnie.
– Giebeha, Ty coś kombinujesz i próbujesz przede mną to ukryć. Nie rozumiem czemu chcesz się odsunąć od nas, i to w momencie kiedy jest możliwość urwania się trochę spod oka sztabu, przeczekania niepokojów. Nie rozumiem o co chodzi tym wszystkim Zjednoczonym Dowódcom. Czemu akurat wybrali sobie nas na swoje gierki a tym bardziej nie wiem czym i kiedy mogłam komuś podpaść, ale może warto trochę przeczekać, oddalić się, zejść z pierwszej linii. Co?
– Tak, zastanawiałem się nad tym, analizowałem, i doszedłem do wniosku że jak posunęli się do takiego kroku jak zniszczenie flagowego okrętu to nie odpuszczą tak łatwo. A będąc w gnieździe żmij jak to nazwałaś będę miał też jakieś pole manewru.
– Zbyt dobrze Cię znam i wiem że nie przekonam cię do zmiany zdania. Jak już się uprzesz, to koniec. Dałeś już im swoją decyzję?
– Nie, jeszcze nie, najpierw chciałem z Tobą porozmawiać. Ale dzisiaj oficjalnie przyjmę awans.
– Sztab już kogoś wytypował na okręt za Ciebie? Będzie to ktoś z zewnątrz?
– Nie. Pierwszym Oficerem najprawdopodobniej zostanie Rinah. Jak tylko przyjmę propozycję sztabu, Rinah dostanie awans. Chyba, że go nie przyjmie, to wtedy wytypują kogoś z zewnątrz.
– Oby nie. Mam dosyć ludzi przysyłanych przez sztab. A tak w ogóle skąd masz takie wiadomości? Co Giebeha? To Ja nie wiem a Ty wiesz? Jak to jest? Zastanów się co mi powiedzieć, a ja w tym czasie ubiorę się bardziej stosownie do sytuacji jeśli pozwolisz. Rozgość się, jak chcesz weź sobie drinka. Czuj się jak u siebie. – Komandor wstała i przeszła do sypialni.
– Jest jeszcze dobra wiadomość. – Giebeha podniósł głos aby dobrze go słyszała w drugim pomieszczeniu. – Jeszcze parę starych załogantów poprosiło o przydział do Ciebie i sztab wyraził zgodę.
– To rzeczywiście dobra wiadomość. Lubię znanych mi i sprawdzonych ludzi. – odpowiedziała także podniesionym głosem. – Zaraz wychodzę, więc nie zmieniaj tematu, naprawdę chcę wiedzieć skąd Ty masz takie wiadomości. Jak wysoko masz te swoje wtyki?
– Pułkownik Giebeha opuścił lokal – usłyszała głos komputera. Kicia wyjrzała z sypialni dopinając uniform. Nikogo nie było w salonie.
– Nie mydl mi oczu. Mam wrażenie że Cię kupili. Jaka jest Twoja cena Giebeha? Co kombinujesz? Sprzedałeś nas? W co Ty grasz Giebeha? – powiedziała do zamkniętych drzwi.
Usiadła w fotelu i otworzyła listę wiadomości. Właśnie przyszły nowe rozkazy. Jeszcze tylko cztery dni i pierwsza misja nowym okrętem „Dragons Eye”. Pobieżnie przeczytała harmonogram. Lot próbny, sprawdzenie wszystkiego. Przelot i dołączenie do eskadry patrolowej. Odłączenie się od eskadry patrolowej. Zabranie ekipy naukowej ze stacji w sektorze D5F i przelot do kilku sektorów przyległych w celach badawczych. I powrót. Przewidywany czas trwania misji: siedem i pół roku ziemskiego. Otworzyła akta członków załogi. Znała je już wszystkie, niektóre lepiej, niektóre gorzej. Uważniej jeszcze raz przeczytała akta nowych członków załogi. Akta załogantów którzy już z nią służyli przejrzała tylko po nazwiskach. Znała ich już bardzo dobrze, ale przy jednym pliku zatrzymała się na dłużej. Wiedziała że akta tej osoby są niepełne, ale nawet ona nie mogła uzyskać dostępu do „pełnej” ich wersji. Człowiek z przeszłością przysłany dawno temu przez sztab, ale z czasem zyskał jej zaufanie pomimo tych wszystkich… przez chwilę szukała określenia najbardziej trafnego… nieszablonowych zachowań. Ponoć kiedyś miał własny okręt dalekiego zasięgu, poleciał na Wyprawę poza rubież i wrócił wrakiem wraz z martwą załogą. Tak mówiły plotki. Jaka jest prawda? Teraz ONA ma okręt dalekiego zasięgu, a jej dotychczasowy „Pierwszy” właśnie uciekł jak szczur. Jej myśli wróciły do niedawnej rozmowy z Giebehą. – Co on takiego wywęszył? – Zamknęła akta i wylogowała się z systemu. – Przez tą całą aferę z oskarżeniem o sabotaż i procesem odwrócili się ode mnie przyjaciele. Straciłam prawie wszystkie kontakty i wtyki. A teraz zostałam sama z załogą jak nowicjusz po akademii. Wszyscy będą mi się patrzeć na ręce. – Westchnęła ciężko i zrobiła sobie drinka. – No nic, sama tego chciałam, zdawałam sobie sprawę jak będzie to wyglądać. Dałam się namówić. Trzeba zacząć wszystko od nowa. Trzeba znowu budować swoją pozycję, odzyskać wszystko. A Ty Giebeha, mój niedawny przyjacielu, od dzisiaj trafiasz na czarną listę.
Autor: Argendor