W największym pomieszczeniu starego podniszczonego ratusza gildyjnego – gdzie nad frontowym wejściem przekreślony napis „Wojownicze Pomidory”, tuż pod nim również przekreślony „Nieznani Sprawcy”, jeszcze niżej znów przekreślony „Jama Chama”, aż w końcu na samym dole, tym razem nie przekreślony „Rewolucja” – zebrało się około 60 osób, które siedziały na niskich ławeczkach (takich jak dzieci w przedszkolu).
W sali panował ogromny ruch, słychać było prowadzone w kilku osobowych grupkach przyciszone i nerwowe rozmowy. Na podeście ustawiony był rząd stołów za którymi widać było stojące w równych odległościach krzesła, na których siedzieli odpowiednio od lewej: Eufemia, Maria Wielka, Finca i Pablop. Wszyscy zgodnie przeglądali jakieś papiery leżące przed nimi. Przechadzający się spokojnym krokiem pomiędzy rzędami ławek Domin spojrzał na ścianę za krzesłami, gdzie na dużym białym płótnie widniał napis: „Tugeder morzemy wincyj”. Ujrzawszy to pobladł lekko, po czym szybkim krokiem podszedł do krzesła na którym siedział Pablop.
– Ty zrobiłeś ten napis?
– No! Świetny, nie? Zauważ jak wplotłem w to wszystko język angielski! Nasza gildia wyjdzie na światową i nowoczesną! Czaisz bazę?
– Ale tam jest błąd…
– Kurna, wiedziałem, że „Tugeder” pisze się przez „ó”. Ajjjj… człowiek widzisz uczy się całe życie… Trudno, teraz nie ma czasu już tego zmieniać. Może nikt nie zauważy…
– Dobra, nieważne… -odszedł zrezygnowanym krokiem w kierunku ściany bocznej myśląc intensywnie: „Jak to się stało, że ja gram z nim w jednej gildii… Do cholery, gdzie popełniłem błąd… Całe moje kilkuletnie budowane prestiżu w tej grze szlak trafi przy Pablopie w dwa tygodnie…”. Nagle jego twarz rozjaśnił uśmiech ulgi. „No tak, przecież można zawsze zmienić nick! Uff, to jest to! Coś się tam za to płaci w diaksach chyba, ale co tam to jest warte każdych pieniędzy… Tak rozmyślając poszedł do ściany bocznej gdzie natknął się na jednoosobowe stanowisko za którym siedziała piękna rudowłosa dziewczyna:
– Cześć, Domino jestem. Co ty tutaj robisz?
– Cześć, Lama, a daj spokój. Maria kazała mi tu siedzieć i zbierać zapisy na discord, ale nikt nie chce się zapisać. Może ty byś zajrzał? To sobie czasem pomarudzimy na nasze gildyjne władzem czy coś…
– Ooooo! Ponarzekać na Pablopa? Zapisuj!
Tymczasem obrady się rozpoczęły. Jako pierwszy głos zabrał Finca.
– Drodzy gildianie, chciałem was zapewnić, że zrobiliśmy fuzje tylko i wyłącznie dla Waszego dobra. Razem będziemy zdecydowanie silniejsi i… Kyinra, czy to co czytasz jest ciekawsze od tego co mówię?!
– Przepraszam szefie – odparła wyraźnie speszona, urocza blondynka, odkładając grubą książkę z napisem „Ziołolecznictwo kiedyś i teraz” – Zamieniam się w słuch… Ale już tak nie do końca na poważnie biorę to co mówisz bo…
– Bo co? Czy ja Was kiedykolwiek oszukałem?
– No niby nie, ale….
– Jakie niby? I jakie ale? O co chodzi?
– No o to, że mówiłeś, żebyśmy szli do Jamy, bo Pablop to poważny i rozsądny człowiek…
– No faktycznie, może nie do końca wyszło tak jak miało, ale za to mówiłem też, że Eufemia to super kobieta. I co, sprawdziło się?
– Zdecydowanie! Przepraszam szefie, mów dalej…
Tymczasem Finca rozejrzał się po zgromadzonych gildianach. Widząc ogromne znudzenie w oczach większości usiadł na krześle rzucają krótko.
– Teraz za późno! Straciłem wątek!
Kolejny powstał nieco zmieszany zasłyszanym dialogiem Pablop
– Chcąc zabrać głos…
Tymczasem Leonidas pochylił się do siedzącej obok Agiatis.
– Słuchaj, teraz nasz będzie gadał. Jak wpiszesz kiedyś w google „totalne brednie”, to wyskoczy ci filmik właśnie z tego przemówienia.
Agiatis skwitowała to cichym chichotem.
Tymczasem Pablop zaczął przemawiać.
– Tak jak mówił mój zacny przedmówca, naszym głównym celem który przyświecał nam realizując tą fuzję, było tylko i wyłącznie wasze zadowolenie oraz możliwość jak najszybszego rozwoju. Ktoś mądry gdzieś kiedyś mówił, że gildia musi być jednością. Liczą się ludzie i trzeba sobie nawzajem zaufać… I ja się pod tym podpisuje, ale też…
W tym momencie przerwał zwracając się do czterech pochylonych do siebie mężczyzn, którzy rozmawiali między sobą coraz głośniej.
– Mówię wam, Lech obroni mistrza!
– Nieee, to jest sezon Rakowa!
– Widzew może zamieszać!
– Mati, Wlod, Elyn, DjŁódź, czy ja wam nie przeszkadzam?
– Nie Pablop, ale jakbyś mógł mówić te swoje „ważne” rzeczy nieco ciszej? Albo w ogóle sobie darował i nam to wszystko jakoś na maila wysłał a my się zapoznamy…
– Albo i nie – dodała cicho Zinajda
Nie uszło to uwadze Pablopa.
– Zinajda, dlaczego wy mnie nigdy nie słuchacie?
– Jak to nie słuchamy? Zawsze jak krzyczysz: „Robicie to albo nie!”, to my to robimy… albo nie.
Pablop usiadł na krześle.
– Nie no ja się poddaje, może dziewczyny jakoś do was dotrą…
Słysząc to Eufemia i Maria spojrzały na siebie z jawnym przerażeniem w oczach, które wręcz błagały aby zaczęła ta druga…
– Najgorsze jest to, że ja wieczne żyć nie będę… – mrucząc pod nosem podeszła do Marii i Eufemii. Pochyliła się nad nimi i wyszeptała coś do ucha. Po chwili wyprostowała się i wróciła na swoje miejsce.
Maria i Eufemia popatrzyły na siebie niepewnie. Pierwsza odezwała się Maria.
– Ty to powiedz..
– Nie, ty masz większy prestiż… mów.
– Ale ty masz za to zajebiaszczy czerwony kapelusz.
– No dobra, przekonałaś mnie… – Eufemia wstała i zwróciła się do gildian – Od Marii i ode mnie darmowe piwo dla wszystkich gildian!
Chronologia wydarzeń które nastąpiły później:
Po pięciu sekundach:
Po trzydziestu sekundach – Pablo i Finca wyrzuceni z sal obrad

Dwie godziny później – Mati i Piotrek Odkrywca
Dwadzieścia cztery godziny później – Pablop i Finca pod salą obrad:

Autor: Pablop