W dzisiejszym wydaniu Globalnej Zawieruchy na pytania odpowiada Sumiksumiksumik aktualny gracz TOP1 na naszym serwerze.
GZ: Jak i kiedy zaczęła się Twoja przygoda z FoE?
S: Moja przygoda z FoE zaczęła się dokładnie 10 listopada 2013 roku, czyli blisko 10 lat temu. Konto założył mi mój syn Maciek, który miał wówczas niespełna 9 lat i dopiero zaczynał swoją przygodę z Internetem. Grę pokazał mu kolega ze klasy. Jako, że wolałem mieć oko na jego internetowe poczynania, a Maciek chciał, żebym pomagał mu w grze to założył i mi konto. On pograł 2-3 miesiące, a ja gram do dzisiaj.
GZ: Dotarłeś niedawno na szczyt rankingu. Jak to jest być TOP1 – dobrze, czy nie?
S: Ciężko powiedzieć czy to dobrze czy to źle być TOP1. Tak wyszło i chyba nie ma co tego roztrząsać – 10 lat nieprzerwanej gry dało takie plony, a nie inne.
Staram się nie śledzić i nie dawać się prowokacyjnym rankingowym przepychankom czy celom z tym związanych, bo wtedy pojawia się presja, a ta jak wiadomo wiąże się z czasem, którego chyba każdemu brakuje. Ktoś mnie wyprzedzi to wyprzedzi, nie potnę się – obiecuję.
GZ: Czy to frajda zrzucić Diablo300 z Mont Everest FoE? Czy była rywalizacja, czy jest satysfakcja, czy spełniły się marzenia, czy czujesz oddech kolegi na plecach próbującego odzyskać tron?
S: Mile tego zaznać, ale nie było to zamierzone. Żadna to frajda w kontekście detronizacji Diablo300, tym bardziej, że bardzo się lubimy z Diablo300, a ja osobiście mam do niego szacunek. Przez jakiś czas graliśmy razem w LB i fajnie się dogadywaliśmy. Pogratulował mi awansu, chwilę pogadaliśmy i nasze relacje pozostają kumpelskie jak niegdyś. Wbrew temu co niektórzy mogą myśleć to Diablo300 w ogóle tego nie przeżywa. Każdy ma swoje priorytety w życiu i trzeba umieć wyważyć co jest ważniejsze. Diablo300 osiągnął to co chciał osiągnąć na dany moment, a teraz poświęca czas tematom, które są dla niego ważniejsze. Prościej się nie da.
GZ: Czy gracz, który jest na 1 miejscu na świecie B, ma jeszcze motywację do grania? Co jeszcze można osiągnąć? Jakie cele stawiasz sobie w grze?
S: Zacznijmy od tego, że żadne TOP1 nie trwa długo, bo są ludzie z motywacjami, bo ludzie którzy biorą Cię na języki, a do tego ty już nie masz nic do zyskania i „o co walczyć”, a inni ciągle walczą licząc, że złapią Boga za robi, albo odnajdą święty gral. Moją motywacją do gry zawsze były relacje z fajnymi ludźmi. Tu poznałem wiele świetnych osób, z którymi mam kontakty poza grą i ta atmosfera wspólnej zabawy daje kopa – nie gra sama w sobie.
Czy można coś jeszcze osiągnąć? Jeśli patrzeć na to przez pryzmat jednostki to chyba nie, ale przez pryzmat gildii, jej wyników, jej potyczek i wspólnej zabawy to na pewno wiele.
GZ: Skąd wziął się pomysł na Twój nick?
S: 10 lat temu podczas niewinnego wędkowania złapałem suma, który zrobił kolosalne wrażenie na moim synku Maćku. Sum mierzył blisko 180 cm długości i ważył prawie 40 kilogramów. Na ośmiolatku musiało i zrobiło to spore wrażenie. Jego nick brzmiał sumiksumik (sumik było zajęte), a mi niewiele kombinując założył konto pod nickiem sumiksumiksumik.
GZ: Który element gry przez wszystkie te lata jest dla Ciebie najbardziej atrakcyjny?
S: Wspólnota ludzi mających zbieżne cele i upodobania. Do tego rozmowy na chacie gildyjnym i discordzie, wspólny śmiech, sarkazm, przyjacielskie złośliwości, ale przede wszystkim wzajemna pomoc oraz wszystko co się wiąże z wieczornym siedzeniem na chacie lub słuchawkach w grupie pozytywnych wariatów.
GZ: Kogo najbardziej cenisz, bez kogo ta gra nie byłaby taka sama?
S: Bardzo cenię Diablo300 za racjonalne myślenie w grze, wyważenie i wyniki, ale prawdziwie uwielbiam gracza 7KUBA7. Razem kręciliśmy w Last Breath w latach świetności gildii, znamy się w „realu” właśnie dzięki grze, jesteśmy w ciągłym kontakcie od wielu lat. Poza Kubą była masa innych osób. Część z nich już nie gra, część zlikwidowała konta, ale z tych „oldtimerów” są jeszcze Choward, Warbix, AnimalBlast, Tomaszjasiu, czy Kuba030317, którego poznałem w Sojuszu 8-9 lat temu. No i oczywiście reszta tak zwanej starej gwardii LB. Przepraszam, że wszystkich nie wymieniam, ale oni wiedzą, że o nich chodzi.
GZ: Masz jakieś swoje ulubione budynki w mieście? I dlaczego są ulubione? Bo dają coś specjalnego czy może dlatego że fajnie wyglądają?
S: Zacznijmy od tego, że wygląd miasta to tylko estetyka.
Miasto ma być ułożone ergonomicznie i efektywnie pod względem pola na osiągane korzyści. Tu polecam Excel.
W wyborze budynków kieruję się ich wsparciem militarnym w ataku. Punkty rozwoju są tu drugoplanowe. Żeby coś osiągnąć w tej grze i mieć komfort prowadzenia walk trzeba mieć siłę militarnego przebicia. To nam oszczędza wojsko i czas na częste jego zmiany, a to przekłada się na wyniki.
GZ: Jakie masz podejście do usuwania pereł? Brak miejsca to największa bolączka, więc trzeba coś wybrać.
S: Przed usunięciem pierwszej perły długo ze sobą walczyłem, tym bardziej, że była to perła o już w miarę pokaźnym poziomie rozwoju. Po jej usunięciu większych dylematów nie miałem. Zmieniają się epoki, zmieniają się potrzeby, zmienia się nasza własna koncepcja na grę i zmienia się zasobność skarbca, więc trzeba być elastycznym. Powiem coś co Was zaskoczy. Raz usunąłem latarnię, która na szczęście nie była w szczytowym poziomie rozwoju 9 (to zapewne ułatwiło mi decyzję). Po paru latach doszedłem do wniosku, że jest w sumie jest mała, a towaru nigdy za wiele i postawiłem ją z powrotem.
GZ: Jeśli miałbyś się porównać do jakiejś perły architektury, to do jakiej? Uzasadnij swój wybór.
S: Chyba obserwatorium. Sam lubię obserwować, a w tak zróżnicowanym pod każdym względem środowisku o różnej kulturze osobistej, moralności, pochodzeniu i miejscu zamieszkania naprawdę jest na czym oko zawiesić i co obserwować. Do tego z natury przykładam większą wagę do dobra ogółu (czytaj gildii) aniżeli egoistycznego grania pod siebie.
GZ: Gdybyś był twórcą gry, jakie modyfikacje byś w niej zastosował?
S: Skupiłbym się na oszustwach, botach, makrach, ustawkach, multikontach itd. Nie znam wszystkich myków, bo mimo tego, że obecnie jestem obecnie Top1 to w wielu kwestiach jestem dość zielony. Zawsze grałem zgodnie z zasadami i siłą rzeczy wiele mnie pominęło w kwestii „jak oszukać system”.
GZ: 5 poziom wypraw – zło konieczne, czy wyzwanie?
S: Ani to zło konieczne, ani wyzwanie. To coś nowego, ale dobrowolnego. Nie rozumiem skamlania na to, że negocjacje kosztują.
Ano kosztują, tyle, że sam się na to zdecydujesz. O ile gildia do niczego nie zmusza, a zmuszanie do piątego poziomu WG nie jest jeszcze powszechne, to wszystko jest ok. Jeśli gildia będzie tego wymagać to każdy może gildię zmienić. Twórcy gry najwyraźniej uznali, że może to skusi ludzi do kupowania diamentów, co mnie w ogóle nie dziwi. Utrzymanie takiego projektu jakim jest FoE musi kosztować fortunę, a rachunku zysków i strat nie oszukasz. Szukają pieniędzy, ale lepsze takie zabiegi niż dla przykładu miesięczna opłata za grę.
GZ: Co Twoim zdaniem na przestrzeni lat zmieniło grę na minus.
S: Zdecydowanie Arka. Arka wymusiła pewien schemat grania, arka sprzyja pazerności, tworzeniu się klik, wbijaniu na zarobek i innym niefajnym zjawiskom. Gdyby jej nie było grałoby się wolniej, spokojniej, robienie epok nie miałoby takiego tempa, każdy miałby więcej czasu dla życia poza grą. No i pewnie nas by było mniej, a biznesowo to wtopa.
GZ: Jak to się stało, że po tylu latach zmieniłeś barwy i opuściłeś LB?
S: Nasza rodzima gildia miała swoje lata świetności, ale z czasem ludzie zaczęli się wypalać, coś po prostu siadło. Podejmowaliśmy próby reanimacji, rekrutacji ambitnych graczy. Czasem się udawało, a czasem nie. Jak to bywa w takich zbiorowościach. Czasem za jedną osobą pójdzie tłum, a czasem inna osoba zasieje taki ferment, że jej obecność zadziała odwrotnie i ludzie się wykruszą. White Bird zaproponowali nam nowe rozdanie pod ich banderą, zaproponowali bardzo zdroworozsądkowe zasady, a do tego propozycja była napisana w niebywale kulturalnym i ludzkim tonie i to mnie urzekło najbardziej.
Zaproponowali nam miejsce dla wszystkich tych, którzy chcą grać, a nie tylko dla tych których oni chcą najbardziej. Jest nam razem dobrze (mam nadzieję). Część osób znałem, części nie miałem okazji wcześniej poznać. Układamy się dość bezproblemowo. Spotykamy się na discordzie i z radością stwierdzam że oni również są nieco nienormalni w wydaniu jakie lubię najbardziej – po prostu jest wesoło.