Home / Opowiadania / Thomasinho / Wiadomość – rozdział 1

Wiadomość – rozdział 1

– Nie tak to wszystko miało wyglądać – powiedział do siebie Mariusz Ziółko siedząc na schodach swojego domku. Miejsce, gdzie miał się odciąć od miejskiego chaosu, w którym miał być blisko natury, stało się centrum chaosu. W ciemnościach błyskały niebieskie koguty policyjnych radiowozów, niczym na najlepszych dyskotekach lat 90, jednak w tym momencie jedyną muzyką był szum ulewnego deszczu. Wokół jak mrówki uwijało się dziesiątki ludzi w białych kombinezonach, jakby panowała jakaś epidemia. Jedni z latarkami przeglądali teren, inni kucając coś oglądali, inni zaś robili dokładną dokumentację fotograficzną. Każdy pracował jak zaprogramowany trybik maszyny. W dalszej odległości wszystkiemu przyglądało się kilku mundurowych. Kompletnie przemoczeni żywo o czymś dyskutowali. Pewnie próbowali ułożyć jakiś scenariusz zdarzeń, może zastanawiali się, kim była ofiara? Mariusza to nie interesowało, chciał, żeby to wszystko się już skończyło. Zerknął na zegarek wskazujący 2:41 w nocy. Zastanawiał się, czy by nie wyjechać stamtąd, uciec od tego zamieszania. Nie, na pewno go teraz nie przepuszczą. Na pewno mundurowi znajdą setki powodów, żeby go tam zatrzymać. Pozostało czekać. W oddali za policyjnymi taśmami zgromadziła się już spora liczba gapiów, zauważył też kilka kamer i reporterów lokalnych mediów. Pewnie wkrótce zjadą się też te większe. Pomyślał, że może dobrym rozwiązaniem by było schować się we wnętrzu domu. Nie chciał, żeby w mediach łączono go z tym całym cyrkiem. Zdecydowanie wolał mieć wokół siebie spokój. W tej chwili z zamyślenia wyrwał go czyiś głos, lecz w tym momencie nie rozumiał kierowanych do niego słów.

– Mariusz Ziółko jak mniemam?

Mariusz lekko uniósł wzrok i kiwnął głową na potwierdzenie.

– Komisarz Artur Karaś, Komenda Miejska Policji w Katowicach. – przedstawił się mężczyzna.

Mariusz zmierzył go wzrokiem i kiwnął ponownie na znak, że przyjął wiadomość. W dalszym ciągu milcząc przeniósł ponownie wzrok na uwijające się w ciemności mrówki.

– To Ty jesteś organizatorem tej imprezy? – nie dawał za wygraną policjant.

– Wolał bym, żeby to się już skończyło. – odpowiedział w końcu.

– Niestety się na to nie zapowiada, musimy wszystko dokładnie sprawdzić. Nie chcieli byśmy niczego przegapić. Może wejdziemy do środka? – zapytał komisarz wskazując drzwi. – Chciałbym przy okazji zadać kilka pytań.

– No tak, oni zawsze mają „kilka pytań” – pomyślał Mariusz.

Przez chwilę jeszcze patrzał w kierunku komisarza, zrozumiał jednak, że owa rozmowa jest chyba nieunikniona. Im szybciej to załatwią, tym szybciej całe to towarzystwo zniknie sprzed jego domu. Weszli do kuchni, a Mariusz postawiła na stole dwa kubki herbaty. Artur Karaś upił łyk rozglądając się wokoło.

– Proszę siadań i pytać, miejmy to już za sobą. – Mariusz wskazał krzesło – Im szybciej stąd pojedziecie, tym lepiej.

– Wszystko w swoim czasie, jak już mówiłem, nie chcemy niczego przegapić. – odpowiedział Karaś, usiadł na krześle i wyciągnął notatnik – jak to się stało, że dokonał pan tak spektakularnego znaleziska?

Mariusza oblał zimny pot na myśl o wydarzeniach z ostatnich kilku tygodni. Wiedział, że milczenie nie będzie działało na jego korzyść.

– Przypadek – rzucił w końcu.

– Tak, przypadek – Mariusz uniósł głos, po czym głośno wypuszczając powietrze z płuc dodał: – Pies coś wyczuł i jakoś tak wyszło.

– Nie zauważyłem tu żadnego psa. Nie licząc mnie oczywiście – zażartował komisarz dla rozluźnienia atmosfery.

– Jest na piętrze – Mariusz pokazał wzrokiem schody – denerwowała się tym całym zamieszaniem.

– Ach tak… – powiedział pod nosem policjant robiąc zapiski w notesie – Zawsze pan biegnie z łopatą w las jak tylko pies zacznie kopać w ziemi?

Mariusz zaklął w myślach. Z nerwów nie przygotował sobie dobrego wytłumaczenia. Ale nie może powiedzieć prawdy, bo zaraz zrobią z niego głównego podejrzanego i w najlepszym wypadku zamkną w zakładzie dla obłąkanych.

– Chce mi pan postawić jakieś zarzuty? – Mariusz rzucił gniewny wzrok w stronę komisarza.

– Na razie próbuję tylko ustalić pewne fakty – rzucił Artur Karaś nie spuszczając wzroku z notatnika, w którym umieszczał kolejne zapiski – a czy nie działo się tu ostatnio coś dziwnego? Nie kręcił się ktoś obcy?

– Mieszkam tu ledwie od miesiąca. I nie, nie widziałem tu nic podejrzanego. Zresztą i tak większość czasu spędzam w biurze. Na początku drogi są jeszcze dwa domy, może tam ktoś będzie mógł bardziej pomóc

– Yhm… nie omieszkam zapytać – mruknął policjant, po czym dodał: – Ma pan jakiś kontakt do poprzednich właścicieli?

Mariusz sięgnął po telefon i  z książki adresowej zanotował nazwisko i numer telefonu.

– Na razie to wszystko – powiedział komisarz sięgając po karteczkę, kładąc w jej miejsce swoją wizytówkę – jeśli pan sobie coś przypomni proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy.

Artur Karaś podniósł się i skierował do wyjścia. Mariusz podszedł do okna i jeszcze przez chwilę patrzał na pracujących w oddali techników, po czym usiadł przy stole, oparł łokcie na udach i schował głowę w dłoniach. Miał niepokojące przeczucie, że to nie koniec jego problemów. I to wcale nie związanych z podejrzeniami komisarza Karasia…

Autor: Thomasinho

Tagged:

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *