18 kwietnia, siedziba redakcji.
– Panie, co pan mnie tak zrywasz w środku nocy?! – zdyszany Pablop wpadł do biura i od razu rozsiadł się w fotelu.
Domin podniósł wzrok i spojrzał na niego lekko rozkojarzony.
– No, bo ten… Co byś powiedział na specjalne wydanie gazetki? – zapytał – Na środę, powiedzmy.
Pablop uniósł brwi i sięgnął do kieszeni po „klubowe bez filtra”. Zapalił i wypuścił kłębek dymu, bez słowa patrząc jak się powoli rozchodzi po gabinecie.
– Co myślisz? – Domin niecierpliwie zabębnił palcami w blat.
– A skąd materiał? – Pablop wstał i podszedł bliżej biurka. – Chcesz coś sklecić z tych kilku pustych kartek? I zapchać memami?
Domin pokręcił głową i sięgnął do szuflady. Po chwili mocowania wyszarpnął w końcu opasłą teczkę, ledwo trzymającą się w kupie. Z trudem rzucił ją na biurko, tak że aż zaskrzypiało.
– Wezwania do zapłaty?
– Nie, te są tam. – wskazał na trzy masywne kartony podpisane „Pilnie zapłacić!”. – A to, drogi redaktorze Pablopie, materiały na gazetkę.
Starszy mężczyzna spojrzał na teczkę z niedowierzaniem.
– Żartujesz sobie, prawda? Pić zacząłeś czy co? Skąd nagle tyle weny?
Domin spojrzał na kolegę z błyskiem złości w oczach.
– Bo co, myślisz że nie dałbym rady? – zacisnął pięść, ale wziął głęboki oddech i po kilku sekundach znów był spokojny. – Nie, to stażysta. Nęka mnie non stop, ciągle przychodzą nowe listy z artykułami. Wyobraź sobie, że zaczął mi nawet wytykać lenistwo! No szczyt… Ah, nie ważne. Poczytaj.
Pablop otworzył teczkę, wziął kilka kartek z wierzchu i zaczął czytać. Na dłuższy czas w biurze zapanowała kompletna cisza, przerywana tylko szeleszczeniem papieru. W końcu mężczyzna odłożył kartki i podrapał się w głowę.
– No dobra… Zróbmy ten numer specjalny. – powiedział i zmienił temat. – A ten no, bo jak redakcji teraz zaczyna się lepiej powodzić… to może jakaś pensja, czy coś?
Domin zakrztusił się wodą, którą akurat popijał.
– Jasne Pablop, jasne. W przyszłym miesiącu już na pewno. Dostaniesz dwa razy więcej niż w zeszłym, przysięgam.
– Ale wiesz, że dwa razy zero to nad…
Przerwał mu dzwonek telefonu. Domin chwycił za słuchawkę, najwyraźniej z ulgą, że zadzwonił akurat teraz.
– Redakcja, słucham… Tak… Jasne, mam wszystkie twoje artykuły… Nie ma problemu Alexander, nie napiszę że to twoje… Już przelewam, tak… Oczywiście, z premią… Jasne, możesz wkręcić kolegę, jak ma ochotę… Ten na „G”? Ok. Dzisiaj zamiast środę? No dobra… A nie nie, Pablop nie będzie miał nic przeciwko… No, to na razie.
Odłożył telefon i westchnął ciężko. Spojrzał na oniemiałego i poczerwieniałego na twarzy Pablopa.
– Premiera dzisiaj, mam jeszcze kupę roboty. – wstał i skierował kolegę do drzwi. – Nie mam czasu, pogadamy następnym razem.
– Ale…
– Na razie Pablop – zamknął mu drzwi przed nosem.
Autor: Domin