– Widziałeś tą nową? – zapytał podekscytowany Johan – Będzie moja nim ten tydzień się skończy.
– Nie ma szans – strofował go Dave. – Będzie moja, ale do końca przyszłego tygodnia, w końcu mamy już czwartek.
– Wiesz, że działam szybko, oczywiście nie w każdym aspekcie.
– Tak, słyszałem o twoich podbojach, jak na ciebie mówiła Abby, Sprinter?
– Pomówienia, była zazdrosna i wkurwiona, że jej nie wybrałem, chciała być pierwszą która się ostała. Wiesz dobrze, że ja tak nie działam.
– Działasz dokładnie tak samo jak ja, jeden schemat, zero dewiacji.
– Dobra, dobra, mieliśmy tego samego mentora, ale ona będzie moja.
– Nie ma szans, zakład?
– O to samo co zwykle?
– Jasne.
Czwartek zleciał spokojnie, Morgan pracowała i uczyła się nowego fachu sumiennie, notowała wszystko co jej mówili. Kiedy wybiła 14 razem z Sophie wyszły przed oszklony wieżowiec. Sophie rozejrzała się, przysunęła do Morgan i szepnęła:
– Ta firma nie jest taka jak inne, uważaj na siebie, dobrze ci radzę.
– Wiem jak to jest pracować w corpo, mam w tym doświadczenie. Znam ich sztuczki, nie udało im się w poprzedniej to i tej mnie nie zniszczą.
– Hahaha – roześmiała się patrząc politowaniem na koleżankę. – Nic nie wiesz, ale skoro chcesz żeby to było twoje ostatnie miejsce pracy, to śmiało. Ja ostrzegałam, znam to miejsce.
Zapaliła papierosa, wzięła głęboki wdech i skierowała się w stronę przystanku, spoglądając przez ramię rzuciła:
– Jutro żniwa, ubierz się stosownie do okazji.
– Jakie żniwa, o co chodzi?
– Dowiesz się, oby tylko nie za późno.
Wsiadła w autobus, który ledwo co zatrzymał się przy niej i odjechała. Morgan została sama ze zmieszanym wyrazem twarzy.
Piątek zaczął się jak zawsze, pogoń za pieniędzmi i zleceniami, żeby wyhaczyć najlepszych klientów, trwała w najlepsze. Tylko Dave i Johan jak na nich przystało pracowali powoli, nie śpiesząc się nigdzie. Były w końcu żniwa, ostatni piątek miesiąca, oni już mieli na oku swój cel, teraz trzeba tylko było go osaczyć i usidlić.
Godzina 14, ostatnie spotkanie na piętrze, lider wyszedł do nich jak zawsze z przemową:
– Panowie i Panie, kolejny miesiąc, kolejny sukces, statystyki jak zawsze na naszym dziale najlepsze w całej firmie. Oby tak dalej. Pamiętajcie, ostatni piątek, to że podsumowanie poszło dobrze, nie znaczy, że to koniec. Igrzyska czas zacząć. Od poniedziałku nowy sezon polowania na zlecenia.
Morgan wyszła tym razem sama, koleżanki musiały jeszcze popakować rzeczy i zrobić porządek na biurkach. Poszła stałą drogą w stronę mieszkania, które razem wynajmowała razem z koleżanką. Kiedy skręciła za róg, na jej ustach zacisnęła się czarna rękawiczka. Drugą ręką przyciśnięta do piersi oprawcy.
Zamalowane farbą szyby nie wpuszczały światła, zakrwawione prześcieradło leżące na materacu, wiszące kajdanki z rury obok.
Poniedziałek zaczął się spokojnie, jedna z młodszych kadrowych przyszła do działu na 7 piętrze i zapytała napotkaną Sophie:
– Gdzie Morgan? Zgłaszała, że jej dzisiaj nie będzie?
– Wczoraj były żniwa, ale ona nie słuchała – Sophie odwróciła się na pięcie i poszła łowić zlecenia.
Autor: A.A.